Big packing days

Mamy dziś sobotę a jutro niedzielę a pojutrze poniedziałek. I co z tego? A no to, że w poniedziałek nad ranem opuszczamy Warszawę, żeby nacieszyć się odrobiną morza i pobawić w wielkiej piaskownicy. Więc skoro to już za chwileczkę mamusia ogłasza sobotę i niedzielę dniami pranio-sprzatanio-pakowania. To ostatnie zdecydowanie będzie najgorsze.

Jak pomyślę ile rzeczy ja bym chciała wziąć i że chciałabym się zabezpieczyć i przewidzieć każdą możliwą ewentualność, nawet te najdrobniejszą to...załamka. Samochód tego nie pomieści no chyba, że byłaby to ogromna ciężarowa. Tata tego nie udźwignie. Mama nie przerobi. Za to Mała będzie miała radość z rozwalania.

Tak więc reasumując myślenie o pakowaniu...zabieramy: ubranka małe i duże, pieluchy, produkty spożywcze (małą ich część a resztę to będziemy się po knajpkach rozbijać, a co...jak urlop to pełną gębą, od gotowania też;)), mini aptekę na wszelki wypadek, opalniowe sprawy na wypadek gdyby stał się cud i można się było opailć, zabawki, zabawki i jeszcze raz zabawki, no i namiot dla małej na plażę, może jakis koc, sztućce(?)....chyba nie chcę o tym dłużej myśleć.

Dobrze, że mam płaszcz przeciwdeszczowy...różowy...posłuży za okulary;p

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz