Intuicja nigdy nie myli kobiety

Przyszedł ten dzien, kiedy upragniony wypoczynek nadmorski stał się rzeczywistością. Wieczór przed wyjazdem matka zarządziła pakowanie. Zdecydowanie wolę na chwilę przed niż tydzień przed. Przez ten tydzień dopakowała bym multum rzeczy, które niekoniecznie by sie przydały. A tak, co zapakuje to mam.


I wzięłam się. I pakowałam. Rzeczy Małej, rzeczy nasze, kosmetyki i dodatki. Po dwóch godzinach walizki zostały zamknięte. Matka z oddechem siadła na kanapie i pomyślała "Jezu, spakowałam wszystko co trzeba". Jednak myśli mówiły co innego niż intuicja. Tymczasem i z jedną i drugą wygrał sen.


Dnia następnego pobudka o 4:30. Szybki transport na pociąg. Parę godzin w podróży i dojechaliśmy. Ach piękne polskie morze. Uwielbiam je. I bardzo lubię właśnie tam odpoczywać. Pakowanie zeszło na plan dalszy.


Nadszedł wieczór. Czas na mycie. Najpierw Mała. Później Małż i pytanie z łazienki "Kochanie, gdzie jest mój żel da kąpieli?". Odpowiadam grzecznie. Małż szuka ale nie znajduje. Pierwsza czerwona lampka. Poszukuje więc mydła jakiegoś. Okazuje się, że brak. Druga czerwona lampka. Mojego żelu brak. Lampka numer trzy. Jedyne co, to żel do mycia w rozmiarze mini, bardzo mini, taki co to do samolotu go zabieram. I resztka żelu Haley Bery. Małż więc pachniał cały wyjazd kobietą.


No nic to, myślę. Chwilę później pojawia się temat mycia zębów. Małż "Kotku, gdzie szczoteczka i pasta?". Odpowiadam, że przecież sam chował. Nasze i Małej. Hmmmm...lampka czerwona numer cztery. Żadnej pasty ani szczoteczki. Zęby umyte placem i zakup zaplanowany na następny dzień.


Następnego dnia okazuje się jednak, że mamy tylko pastę i szczoteczki dla dorosłych. Kupujemy więc jedną najmiększą. Niech nam zęby małej wybaczą ten tydzień z dużą pastą i dużą szczoteczką.


Spacer pierwszy na plażowanie kończy się odkryciem, że tatuś zapomniał kąpielówek. Cóż majtek aż tyle nie wziął wiec kupujemy. Jakieś tam, na stoisku. Pierwsze wrażenie, są dobre i bierzemy. Później okazuje się jednak, że czerń z nich zostaje wszędzie, nawet na białym prześcieradle, a ich rozmiar jednak się kurczy w styku z wodą. Ale nic to.


Dnia przedostatniego okazało się, że matce majtek zabrakło. Nie było nic. Nic a nic. Na plażę nudystów się nie wybierałam, więc pranie zasponsorowała Haley Bery. Rozrzutna kobieta. Oddała się mnie, Małżowi i majtkom. Szczodra i czysta. Jakoś się udało.


Dalsza część wyjazdu mija względnie spokojnie. Przecież kapcie nikomu nie są potrzebne, a pod prysznic nadają się matki japonki. Każdy na nich stanie i świetnie się umyje. Kto by się takimi bzdetami przejmował.


Także tak drogie Panie. Jeśli przed wyjazdem przyjdzie wam do głowy, że macie wszystko spakowane to w te pędy przeglądać walizki. Porządnie, bo może się okazać że nie ma tam nawet Haley Bery.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz