22 stycznia 2016

Gołąbki

Jestem z gatunku nie mięsożernych, albo raczej małomięsożernych. Na co dzień mięso mnie zupełnie nie interesuje. Nie mam potrzeby go zjadać, ale niech no mi tylko moja mama postawi gołąbki własnej roboty przed nosem...nie ma zmiłuj.

Zawsze mi się wydawało, że wiem jak robi się gołąbki, jednak Mała dziś mnie uświadomiła, że nie wiem nic o życiu. A o gołąbkach to już w ogóle zero.

Leżymy w łóżku kręcąc się na lewo i prawo, to coś oglądając, to czytając, to rysując. I nagle zaczyna się rozmowa.

Mała: Twoja mama zabija ptaki?
Ja: Jak to?
Mała: No tak, gołąbki.
Ja: Tak?
Mała: Tak. Twoja mama zabija ptaki.
Ja: Tak, to jak się według ciebie robi gołąbki.
Mała: Zabija się ptaka. Oskubuje z piór. Później się gotuje te pióra długo, żeby się nadawały na farsz i zawija się je w kapustę.
Ja: A co z resztą ptaka?
Mała: Resztę się wyrzuca.

No, to na tyle w temacie.
To ja się zastanowię nad gołąbkami ;)
I pogadam z mamą ;)

PS. Teraz nastąpiła myśl "Czy ona może zostawić w spokoju te ptaki?" :D