Rozterki nie młodej już z tłuszczem fighterki




Od rana „atakują” mnie sponsorowane filmy na fejsbuku o mordercy dolnej fałdki brzucha. I rozmyślam sobie więc...czy ja chcę być mordercą? Czy można tak niewinną fałdkę wziąć i zabić? A może jak odpowiednio bardzo się rozciągnie to grawitacja zadziała i sama się urwie?

I nie to żebym miała coś przeciwko fitowi. Ależ nie! Piękne i wysportowane ciała to cała radość i człowiek aż chce oglądać. Szczególnie te męskie łydeczki, co to mięśnie widać. No jakieś takie zboczenie mam. Raczej to motywacyjny dół melioracyjny i kwestie etyczne. Bo mi by się nawet przydało te moje fałdki dolne i górne (tak, tak, mam nadmiar i chętnie oddam) uciąć, zabić czy co to tam ale….

….jak można mordować kogokolwiek lub cokolwiek? Toć to etycznie złe! Plus brak motywacji i nawet sił. Gdy człowiek nie ma powera żeby wyłączyć budzik z rana, ba…podnieść tą no…mówcie mi tu szybko…no, tą … powiekę1 Jak ma wtedy ćwiczyć?!? No jak? Się pytam jak?!?

Najgorzej, że na mnie nie działa to całe - „Możesz więcej”, „Nie poddawaj się”, „Lecisz” - wypływające z ust obcych. Jeśli sama sobie mentalnie tyłka nie skopię to nie ma bata żebym ruszyła cokolwiek odfałdzać.
I o ile w końcu prędzej czy później ruszyć się ruszę i coś tam poruszam, o tyle z dietą jestem na bakier. Nie lubimy się. I to nawet nie chodzi o to, że jem niezdrowo, nieeee. Raczej o to, że za dużo owoców lubię i warzyw za dużo. A potem wpadam w koło walki i mordu. 

Jak żyć się pytam? Albo jak żryć? Jak mentalnie kopać sobie dupsko żeby nie osiadło na kanapie za długo?

Mamo, tato, babciu, ciociu, a nawet nieznany na ulicy….HEEEELP!!

Może samo zdjęcie pomoże jak się napatrzę, że tak można ;)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz