Riposta chce mieć światło rzucone A na co? Hmmmm....rzecz kontrowersyjna, czyli wychowanie bezstresowe. Kiedy przeczytałam jej tekst od razu przyszło mi do głowy...tak kochanie możesz zrobić kupkę na dywanik, nocniczek wyrzucimy jak nie lubisz; tak kochanie możesz pobić mi oko, mama zapudruje i tak kochanie możesz spuści mamy ulubioną koszulę w sedesie, mama kupi sobie nową. Przerysowane? Karykaturalne? Yhym. Zobaczcie co Riposta na to.
O Riposto rozbrzmiewaj:)
"Pani Riposta złośliwym stworzeniem jest – fakt i każdy kto trochę
ripostowych tekstów zasmakował ma tego pełną świadomość. Ale Riposta podobno
wielkie serce ma i uwielbia z rana przy kawce, rozkoszować się urokliwymi
tekstami, które niosą za sobą tyle ciepła, że ogrzałby całe osiedle w okresie
grzewczym! Nie ma co ukrywać, do takiej
właśnie skarbnicy pozytywnych tekstów należy blog „Mamaronia” czy jak ja
wolę pod nosem mówić Mamy Roni ;)
Kolejna istotna informacja, dzieci na stanie nie posiadam żadnych, ani
własnych, tym bardziej cudzych, więc każde matczyne opowiadanie na temat dnia
codziennego, jest dla mnie jak opowieść science fiction !! Raz nawet dostałam
do potrzymania takie małe stworzonko, a moment ten trwał całą wieczność!! Bałam
się, że źle trzymam, że na resztę życia uszkodzę, że się mały pędrak wyślizgnie
i chlaśnie z hukiem o podłogę!
Powyższy, absolutny, brak doświadczenia nie powstrzymał mnie wcale od
rozważań na temat bardzo ważny, temat który ostatnio rozbrzmiewa wszędzie. I
dlatego właśnie, korzystając z niesamowitej możliwości i uprzejmości cudownej
Mamy Roni mam do Was pytanie drogie mamy: jakie jest wasze stanowisko na temat
bezstresowego wychowania? Uznajecie, stosujecie, gardzicie??
Zapytacie skąd ta ciekawość? Uprzejmie odpowiem, że przymierzam się do
felietonu na ten temat, a Wasze opinie zapewne będą w tym temacie bezcenne!
Oczywiście, mam nadzieję, że na cytowanie zgodę otrzymam i będę mogła swoje
wynurzenia podeprzeć Waszymi cennymi opiniami.
Oczywiście wstępny pogląd mam już wyrobiony i nie każcie mnie za
niego, ale w bezstresowe wychowanie nie wierzę! Nie znaczy to, że jestem za
okładaniem niegrzecznego potomka patelnią, czy też za zamykaniem go na tydzień
w piwnicy. Uważam jednak, że w życiu potrzebna jest równowaga i mały brzdąc nie
powinien wprowadzać własnej dyktatury w domu rodzinnym. Wiedzę tę biorę po
części z tego jak mnie rodzice chowali, a nieskromnie myślę, ze całkiem niezły
kawał roboty odwalili! Do tego dorzucę obrazy, jakie czasami napotykam, czyli
dwoje zagubionych rodziców, zestresowanych, zdominowanych i obezwładnionych
przez małego terrorystę, który dyktuje wszelkie warunki! Zatem proszę o Wasze
opinie, przemyślenia, sugestie. Douczcie nieobeznaną Ripostę, rzućcie nowe
światło na sprawę! :)"
Amen!
Riposto! Nie ma czegos takiego. Mamaronia powinna Ci stanowczo wybic to z głowy. Sres jest w życiu potrzebny, jego braki grozą zagładą i wygaśnięciem domowego ogniska. Matka Durska w ramach stresowania podgryza Godzille tu i ówdzie, żeby sobie nie myślały. Jak wyjda do ludzi, podrosną, to mi podziękują;)))
OdpowiedzUsuńNo właśnie ma pełną świadomość, że już w zadawanym pytaniu zasugerowałam, z delikatnością słonia, co na ten temat myślę :)ale na ten przykład nigdy bym nie wpadła na to, żeby dzieciaki podjadać ! :) a to cenna rada dla pragnących trochę stresu :))
OdpowiedzUsuńja jestem krzykata więc moje dziecko na bank nie chowa się bezstresowo ;)a prawda jest taka, że jestem przeciwna takiemu wychowaniu, za to popieram wyznaczenie granic i pewnych zasad, dwunożna zna zasady panujące w domu, matka ich pilnuje i jak dwunożna coś przeskrobie potrafi wydrzeć japę w celach przywrócenia dwunożnej pamięci ;)
OdpowiedzUsuńA kary cielesne? stosujecie? Na ten przykład klapsy?
OdpowiedzUsuńoczywiście puszczając zasłonę milczenia na zapędy Hannibal Durskiej ;))
OdpowiedzUsuńkary cielesne nie ale stanie w karnym kącie czy zakaz oglądania ukochanej bajki owszem ;DDD
OdpowiedzUsuńHm ja ani od wybijania ani chyba od wbijania:p. co do wychowania i stresu. Bez stresu wychowania nie ma. Ale stres odpowiednio porcjowanym byc powinien i w odpowiednich momentach podawan tak zeby dziecie nie zestresowalo sie od samego stresu. Ja tez raczej z niecierpliwcow i zakazatorow. Nie sztuka jest przylac,by dziecie fioletem sie oblalo i strachu najadlo na cale zycie za to sztuka jest wygasic niepozadane zachowanie i wzbudzic to pozadane. W senie przyczepic plakietke wzorowy uczen:p. A jak to zrobic to juz kazda matka sama wie najlepiej bo dzieci wszystkich do wora jednego wrzucic nie mozna. No nie mozna i juz, bo jedno lubi na ten przgklad fiolki a druvie w nosie dlubac i za cholere nie da sie ich tak samo wziac i no obsluzyc pod kazdym mozliwym katem. Takze uniwersalne prawdy objawione istniec nie maja prawa. Istnieje ze to stres a czasem i zmeczenie matczynej materii co tez ma swoje jakies dziwne czasem nastepstwa:p
OdpowiedzUsuń