5 października 2015

Zakręcona matka

Bywają takie dni, o których nie raz pisałam. Takie dni kiedy rozum śpi. Mój chyba śpi co najmniej od tygodnia. Tesli czytaliście poprzedni wpis to sami doskonale wiecie, że tak właśnie jest. Niestety pobijam wszelkie rekordy snu mózgu. Mam nadzieje, że się niebawem obudzi.

Skąd wiem, że sytuacja jest beznadziejna?

1. Śni mi się, że udaje sznurek do prania. Chyba siłą woli. Jestem zawieszona pomiędzy jedną ścianą na balkonie a drugą. Opieram się na dłoniach i stopach, i udaje że wiszę. Chyba nic bardziej beznadziejnego nie może mi się przyśnić. Ja i sznurek do prania.

2. Jestem w pracy. Chce napisać do koleżanki. Otwieram, więc fejsbuka i piszę wiadomość o treści, która następuje "Jesteś w pracy?". Zadowolona czekam na odpowiedź. Mija chwila, odpowiedzi brak, więc zaglądam do skrzynki nadawczej swej. No napisałam. Sama do siebie. Będąc w pracy pisze do siebie wiadomość "Jesteś w pracy?". Chyba, że uznać to za samokontrolę.

3. W pracy ciąg dalszy. Siedzimy, piszemy. Kazio ogarnia swoje ankietki i podrzuca mi co ciekawsze rozwiązania sugerowane przez ankietowanych odnośnie zachowania równowagi praca-dom. Nagle pada "spotkanie wigilijne". Co robię ja? Otwieram firmową pocztę i szukam maila o tegorocznym spotkaniu wigilijnym. Przecież wigilia w październiku to całkiem normalna sprawa.
Żeby nie było mi smutno Kazio wysłał mi maila....

Poza tym stwierdziłam, że św. Hubert to partner sportowców, koleżanka nie ma Boga w ducha, a na koniec polałam sobie spodnie sokiem z ogórków kiszonych. Kazio mnie pocieszył, że tylko mi się wyżre na biało, a ja od razu czuje jak mnie piecze wyżerana skóra. Przysięgam, czuję wyżeraną skórę. Będę albinosem.

Mamy poniedziałek, godzinę 12:54. Środek dnia. Ja się boję co będzie dalej. Ratunku, niech ktoś obudzi mój mózg!