Koszmar fotelika....

Każdego dnia o tej samej porze zaczyna się koszmar. Koszmar mamy. O ile z rana nie ma az takiej tragedii o tyle powrót to istna szkoła przetrwania. O czym mowa? O koszmarze fotelika samochodowego.

Moje dziecię uwielbia być w ruchu. Pobiec to tu to tam, kucnąć, wstać, przeturlać się. A w foteliku...cóż. Trzeba być przypiętym, tak dla bezpieczeństwa. No i tu zaczyna się dramat w dwóch aktach i 40 minutach. Koszmar istny. Popołudniowy.

Mała jak tylko poczuje pewna stabilizację wyciąga ręce z pasów. Mama prosi i wkłada ręce z powrotem. No to Mała znowu.To i mama znowu. W końcu Mała zaczyna koncert instrumentów detych. Bardzo dętych. Mamy głowa pęka, taty głowa pęka...a mała dmie i dmie. I wyciąga te ręce. No to mama próbuje jakoś przytrzymać a Mała na to stosuje metodę na szczypawkę wbijając swoje paznokcie w mamusiuną rękę. Kiedy to nie pomaga zaczyna gryźć.

Mama krzyczy bo boli,Mała dmie bo chce się uwolnić. Cyrk na kółkach! Tata szału dostaje a to dopiero początek aktu drugiego. Mała zaczyna coraz bardziej i coraz głośniej.Po prostu cała orkiestra dęta jak się masz. Z tego dęcia zaczyna się pocić i katarzyć. Ale mama jest twarda. Nie poddaje się. Nic to szczypanie, gryzienie, dęcie. Mama trzyma pasy na miejscu. Tak dla bezpieczeństwa.

W końcu dojeżdżamy na miejsce. Koncert ucicha, koszmar się kończy a szczypanie ustaje. Alleluja. Do następnego popołudnia spędzonego w podróży do domu.

A mama jest tylko mama i istny szał ja ogarnia na ten szał. I odczuwa to jako porażkę. Nie dlatego, że dziecko płacze, o nie bo ono płacze z czystej chęci dominacji i zrobienia po swojemu nie tak jak trzeba. To porażka, bo ta chęć dominacji dominuje nad wszystkim innym.To porażka po prostu. I nadal jestem zdania, że normalne jest to że mogę się zdenerwować, podnieść głos, a te udręczające szczypawki mogą mnie boleć tak że mam ochotę wysiąść na środku skrzyżowania i pójść na piechotę przed siebie. W siną dal asfaltu. Mam do tego prawo i robię to. Odczuwam złość, wkurzenie i taką totalną bezsilność przed tą chęcią dominacji.

No i fakt, że pasy w fotelikach nie są dostosowane do takich wiercących się jak moja domina. Zdecydowanie maja za dużo swobody i za dużo swobody mają przez to dominujące małe rączki. Ale ja matka wkurzająca się już mam w głowie wizje pasów dla dziecka mego z gwarancją nie wyślizgiwania się rączek.. Pozostaje tylko jedno ale...kto mi to wyprodukuje...?

3 komentarze:

  1. Trafiłam do Ciebie przypadkiem, przyjemnie się czyta. A próbowaliście może banalnej zmiany fotelika? Bo może małej jest po prostu w tym niewygodnie i dlatego tak nie lubi podróżować.. Mój szkrab też jest dzieckiem ciągle w ruchu, nawet przytulać się nie lubi, ale do auta wsiada z uśmiechem na ustach, właśnie po zmianie fotelika.
    Pojedźcie może do jakiejś hurtowni, poproście jakiegoś miłego pracownika żeby Wam czas poświęcił i mierzcie po kolei foteliki, może mała któryś pokocha??
    Bo to katorga dla Was wszystkich jest jeżdżenie autem.
    Pozdrawiam i powodzenia (btw. gratuluję wygranej w konkursie;)

    OdpowiedzUsuń
  2. A witam serdecznie i zapraszam do czytania jesli sie podobaja moje opowiesci czasem dziwnej tresci;)
    Co do fotelika to już nie Nasz pierwszy i ta historia jest zawsze taka sama:) Mała i owszem wsiada zadowolona i sama chce sie przypinac i rano podroz naprawde fajnie wyglada a po poludniu masakra...chce uciec i koniec. Tyle,ze jak dojedzie do domu to wcale nie chce sie odpinac i na nowo sie zapina;) Tak to niestety z nia bywa ale jesli sytuacja sie nie zmieni to moze rzeczywiscie trzeba sie udac po jakas nowosc:)
    dzieki za rade (na pewno bede miala w pamieci i wykorzystam) i za gratulacje:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to córcia od maleńkości ma swoje zdanie. Też się chwali ;) Tylko rodzicom trochę życie utrudnia ;) Ale cóż, czego się dla dzieciaczków nie robi ;)

      Usuń