Za oknem ziąb, że aż u Nosa gil zamarznąć może, oczywiście jeśli ktoś takowego posiada tudzież na chwilę wypożyczył. Zamarznięte resztki nie dopadanego deszczu czy mżawki leniwie rozkładają się na chodnikach i ewidentnie trzeba je mijać. W sumie można nie mijać ale można wtedy rozminąć się z własnym kręgosłupem.
W związku z paroma niefortunnymi wydarzeniami los chciał, że mama dziś z dzidzią będzie od południa siedzieć i stresy swoje jutrzejsze chować do słoików i wekować. Do jutra. Może to i lepiej.
W związku więc z jednym i drugim powyższym się rzuciłymy na łoże na co dzień małżeńskie, nakryły kołderką i zaczęły słuchać Kubusia Puchatka.
Mała początkowo większą chęć miała na zbytki różne ale w końcu rzuciła się i usnęła i śpi tak już od dwóch godzin a ja chcę żeby spała więcej.
A czemu?
Dzięki temu odkryłam najskuteczniejszy termofor pod słońcem:) I do tego niewyczerpywalny:)
Małe gorące nóżki zarzucone na zimne i wielkie powierzchniowo nóżyska grzeją jak szalone:)
Takie dni jak ten uwielbiam:) I moje małe termoforki też:)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
a moze jakis zmiowy outfit ?
OdpowiedzUsuńprzymierezam sie:) przymierzam:) moze jakis bedzie z tego zolw w sniegu;)
OdpowiedzUsuńCudowne termoforki! :)
OdpowiedzUsuńnajlepsze:)
OdpowiedzUsuń