Pomysłowy Dobromir i prezenty

Ostatnie dni to bardzo intensywny czas dla Nas i dla Małej. Idą święta, więc wypadałoby się na nie odrobinę przygotować...niestety szkoda, że czasu brak na to przygotowanie i totalny spontan u Nas zapanował. Totalnie totalny.

Wczoraj udało się kupić prezenty. Babcia zgodziła się z Małą posiedzieć, więc rodzice ruszyli na łowy. Chodziliśmy i chodziliśmy i paradoksalnie największy problem był z Małą. Ona klocki chętnie rzuci w kąt za to wszelkie muzyczno-manualne przyjemności jak najbardziej wskazane. Pomysły główne były trzy z czego jeden padł na wstępie. Pozostały dwa. Mata wodna do malowania i plecaczek. I tak chodziliśmy i chodziliśmy bijąc się z myślami i prawie sami ze sobą...bo dziwnym trafem tatuś jakoś średnio czuje te babskie prezenty.

Nie mam nic przeciwko kupowaniu małej aut, bo ona lubi robić czasem zjazdy i podjazdy, nie mam nic przeciwko niebieskim wdziankom dla niej, bo zielony i niebieski to podstawa dla Nas obu. No ale jeśli dziecię tylko śpiewa i tylko się maluje to kupowanie mu żołnierzyków chyba mija się z celem. A jeśli nawet nie żołnierzyków to czegoś innego w podobie. No więc chodzenie zwróciło mamy uwagę na coś takiego....


Myślę sobie idealnie. Mała ciastoliny nie ma a nie dość, że księżniczki to jeszcze i placki będziemy mogły robić. Mówię do tatusia "Bierzemy" a on do mnie..."oj nie, ona to zje ona to tamto i owamto ona za mała" i dalej wgapiał się w te żołnierzyki czy inne cuda. Pomyślałam sobie ok, możemy szukać do upadłego. Po ponad godzinnej a prawie dwugodzinnej wędrówce po sklepie tatuś się poddał i mamy księżniczki:)

Mama cała happy:) I już widzi happy Małą oczami wyobraźni. 

Oprócz zdolności negocjacyjnych mama odkryła w sobie pomysłowego Dobromira.

Nasze drzwi balkonowe maja taką śmieszną funkcję, że w zależności od pory roku można je regulować. Letnio i zimowo, letnio i zimowo. Jak mieszkanie trafiało w Nasze był sezon letni więc i letnie ustawienie. Polega ono na rozszczelnieniu drzwi chyba dookoła, żeby przewiew był a jakże. No i tak zostało no. W zeszłym roku zimową porą wiało ale jak się podkręciło kaloryfer to było super. W tym roku kaloryfer dość normalnie i wszędzie ciepło tylko w salonie 19 stopni. Bry ziąb.

Tatuś i Mała w niebie siódmym, bo uwielbiają wszelkie niziny temperaturowe i oni raczej z tych zimnolubnych, natomiast mamunia....mamunia umarza na kość. Postanowiła coś z tym zrobić. Niewiele myśląc obłożyła ręcznikami papierowymi, tymi kuchennymi, całe drzwi. I w każdą dziurę powtykała te ręczniki a żeby nie odpadły przykleiła je taśmą klejącą do framugi i ściany. No robota cud miód malina. Wieje mniej i nawet do 20,5 stopnia doszliśmy:) 

Muszę jednak znaleźć coś co bardziej wchodzi w dziury....jak to się powie na głos to strasznie dziwnie brzmi;)

2 komentarze:

  1. Ja mam watę wokół tych drzwi :D i taśma rządzi :) aaaa i zamiast ciastoliny mamy piankolinę z wytwarzaniem zwierzaków itp :) coś takiego http://www.youtube.com/watch?v=yAYncJdcVMU :)

    ps. dawno nie miałam czasu Cię poczytać :] nadrabiam dziś zaległości :)

    OdpowiedzUsuń
  2. no to ciesze sie,ze nadrabiasz zaleglosci:)

    a pianka fajna:) i Mala nie zjada? bo moj maz tego sie najbardziej obwia;p

    OdpowiedzUsuń