Sory, no

Jakim dziecięciem jest Mała nie dowiem się póki nie spróbuje. A już na pewno na pierwszy rzut oka wiadomo, że nie jest aż tak bardzo jak ja, chociaż wcale bym nie płakała gdyby była aż tak bardzo;) Pewnie nie płakałabym wcale. Są na szczęście dni kiedy jest aż tak bardzo.

Moim ulubionym powiedzeniem ostatnio obok "Nara, kiełbasiara" jest "Sory Batory". Używam często, używam zapaleńczo. Sama mi się do gęby ciśnie jak trzeba i jak nie trzeba też. Najczęściej do Małżona, bo wydaje mi się, że to tak wszystko podkreśla. No więc bzykam sobie tak pod nosem dnia każdego. Namiętnie. Nie przechodzi to jednak bez echa.

Dziś znów zostałyśmy same, czyli ni mniej ni więcej walka dwóch chorych samic z czego jedna odrobinę głośna a druga odrobinę zdarta głosowo ale obie tak samo uparte. Mówię Małej, ubieramy się, a ona do mnie że ni i już. No to ja jej bajki ciach i szantaż :Jak się nie ubierzesz nie będzie dziś bajek ni nic". Po chwilowym buncie podziałało. Mała postanowiła ubrać siebie i własne stopy w kapcie włożyć. Wkłada, wkłada, dycha i dycha a po 5 minutach wyrokuje.

Mała: Nie dam sobie lady. Musiś mi pomóć. No soly batony!

Czyli jednak aż tak bardzo:D

8 komentarzy:

  1. Ja też namiętnie sypię jakimiś powiedzonkami, jak tylko się takowym zarażę! Ale 'soly batony' jeszcze nie było, a od dziś będzie! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja tez muszę chyba na "Batony" się przerzucić...jakieś takie bardziej ludzkie;)

      Usuń
    2. bardziej smakowe!! poza tym lubię sformułowania, w których nikt nie wie o co chodzi :D

      Usuń
    3. musze prznac,ze ja tyz;)

      Usuń
  2. Do korozji! Utrwaliło mi się ostatnio pod wpływem Finleya.

    OdpowiedzUsuń