8 października 2013

Wdowa

Tak. Jestem wdową. Od wczoraj. Zupełnie niespodziewanie się to stało. Ale czy tak naprawdę to kiedyś dzieje się spodziewanie? I choć na wdowę powinnam być jeszcze za młoda jednak ją jestem. Dołączyłam do grona.



Otóż stało się to wieczorem. Stało się to w sypialni. I nie, nie wtedy kiedy magia się dzieje. I nie, nie był to zawał z nadmiernego wysiłku.Ja jak zwykle sie uwalilam a Małż mój przyszedł pocałować na dobranoc me schaby, a może gnaty, jeden pies. Przyszedl i stało się. Przyszedł i wdową mnie uczynił.

A przyczyną tego oto wydarzenia jest Thiocodin.

Niby niepozorny i mały ale namieszać potrafi.


Otóż Małż do.lekarza nie poszedł. Ale za to do apteki mnie wysłał. Miałam kupić coś na chrych to kupiłam ten Thiocodin. Musi być niezły skoro lista skutków ubocznych zawiera się w połowie tego metra co to ulotkę o leku stanowi.

No ale wziął. Wziął go. Połknął. I liczył na cud. A kiedy wieczorem przyszedł do mnie...kaput.

Małż: Wziąłem tabletkę i co?
Ja: No co co? Nic.
Małż: No właśnie nie przeszło. Dalej kaszle.
Ja: A ty myślisz, że po 5 minutach Ci przejdzie? Że stanie się cud? Weź bądź poważny.

I tak.oto stałam się wdową po nadziei Małża na 5 minutowe wyleczenie...po cudzie.który nie nadszedł....po lekach i ich mocy cudownej. Wszystko to is ded. Rzeczywistość niestety bywa inna. A może trzeba było kupić niebieską tabletkeę)? Może efekt by był w 5 minut, a ja bym wdową nie została;)... Eh chłopy.

A tak.wygląda wdowa udręczona ;)