Znacie akcję "I rather go naked than wearing a fur"?
Pewnie słyszeliście i widzieliście. Znani i lubiani promują nie noszenie futer naturalnych. I nie mogę się z tym nie zgodzić. Po co zabijać bezbronne zwierzęta i futra z nich majstrować? Po co? Żeby Pani X czy Pani Y mogły stanąć na "ściance" i chwalić się biednymi zwłokami? Temu mówię zdecydowane nie!
Futra z żywych stworzeń nie posiadam i nie planuję posiadać, nawet gdybym miała miliony nie planowałabym. Futro sztuczne wygląda też fajnie i zastosowań ma kilka. Poza oczywistością i fajnym wyglądem na grzbiecie ludzkim może się przydać też do innych celów.
Jako takiego futra sztucznego nie posiadam. Mam za to kamizelkę zakupioną jakąś chwilę temu ze wstawką futrzana. Czyli futrzany kołnierz i przód. Plecy wydziergane jakąś maszyną zapewne, z włóczki najzwyklejszej. Sprawia wrażenie super ciepłej choć z ciepłotą totalną nie wiele ma wspólnego. Ja za to lubię się do kołnierza przytulić w zimny poranek.
Ostatnio zdarzyło mi się ją odziać do pracy. Przytulałam się ile wlezie. Mała przytulała się w samochodzie. Tak zwyczajnie, do miękkiego i przez mamę już nagrzanego. Żadna filozofia.
Wysiadanie z samochodu też przytuleniem się kończyło. Mały polik wypchany lizakiem jabłkowym wtulił się w futro. A mama w międzyczasie uskuteczniała ubieranie. Czapka, chustka, płaszcz. I nagle...nagle zorientowałyśmy się, że lizak buzie opuścił. Nie wracałam się już do auta szukać go gdzieś pod fotelem, bo zwyczajnie mi się nie chciało. Ot i całe matczyne lenistwo. Wróciłyśmy więc do domu i zapomniałyśmy o sprawie. Obie.
Wczoraj do szafy zaglądam. Poszukując czegoś ciepłego po całości a nie tylko na karku i z przodu z futrem. No i kamizelkę musiałam przełożyć. I co? Przyglądam się i przyglądam i....
I się zguba sama znalazła.
Futropodobne sprawy jako najlepszy magnez na rzeczy zagubione. Szczególnie te obślinione świetnie się trzymają. Pewnie i dobrze im tam zimować będzie. Futro jako naturalna spiżarnia przenośna i nośnik hormonu szczęścia. No i jak tu nie być na tak;)? A jak i ja zgłodnieje to mogę pogmerać i coś wyszperam. I głodna chodzić nie będę.
Matki zaopatrzcie się w kawałek futra;)
Futro
Etykiety:
babskie pomysły,
be mother,
Być mamą,
codzienność,
hormon szczęścia,
Mała,
spiżarnia,
zima
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Tak, matka może być przecież stylowa i chodzić w futrze (sztucznym oczywiście:). a to, że lizaki, landrynki lub rozpaćkane batoniki gdzieś tam się przylepią, to co? może kiedyś same odpadną.. a może... zarosną :))))
OdpowiedzUsuńa jak zarosną to więcej powierzchni do przechowywania;)
UsuńHahaha, dobrze, że do pracy nie poszłaś!
OdpowiedzUsuńbym udawała, że tak ma być;)
Usuńwspółczesny eklektyzm;)
hahaha no padłam!!! :D Zguba się znalazła:D Szukaj, szukaj może milion się znajdzie
OdpowiedzUsuńo Boże, to przetrzepię futro;p
UsuńDobre (sztuczne) futerko, nie jest złe :)
OdpowiedzUsuńFutro nie jest złe;)
Usuń