Matki sylwestrowa zabawa

               

























Jutro sylwester. I zapewne na samo słowo owe wszyscy skaczą z radości, wszyscy szykują własne manatki i przygotowują kreację.

Ja na ten wieczór szykuję coś szałowego, coś ekstra, coś niesamowitego.

Zacznijmy od makijażu. W tym roku stawiam na naturalność. Podkład zastąpię kremem nivea, puder zastąpię mąką pszenną (o ile zachce mi się coś upiec), na oczy zamiast cieni nałożę ogórka a usta umoczę w lodach i posypie solą z chipsów.

Fryzura będzie równie modna co mejkap. Nastroszę ją na maksa i pozostawię w nieładzie. Niech pooddychają me włosy choć w tą jedną noc w roku. Ewentualnie mogę zrobić dwa kucyki, żeby było młodzieńczo, dziewczęco, żeby lat sobie ująć.

Z kreacji stawiam na wełniane skarpety, żeby było wygodnie i ciepło i wdzianko też musi być przewiewne, bawełniane. Taki casual w wydaniu sylwestrowym. Na górę tyszyrt, im bardziej wyciągnięty tym lepiej (ma za zadanie udawać tunikę) a na dół leggins, najlepiej podciągnięte pod same pachy. Kolorystyka-odcienie szarości, żeby przypominać żywe srebro.

W przekąskach stawiam na litrowe lody i dużą pakę chipsów, zapitą solidnie płynem zwanym potocznie piwem. Niech będzie swojsko i niech nikt się skrępowany nie czuje.

Miejsce zabawy-salon własny, kanapa własna pod kołdrą własną.

Osoba towarzysząca - Małżon własny oraz dziecko, które zapewne uśnie koło 20 i da rodzicom futrować chipsy bez ukrywania się i zalizywać je lodem, również bez ukrywania. Żadnej partyzantki, czyste futrowanie.

O 12 nie będę postanawiać, bo i tak nie wykonam. Zresztą, jaki to mus mieć postanowienie na nowy rok, bo na pewno nie truskawkowy.

Także ten sylwester będzie piękny. Bez musu i przymusu, bez poczucia że nie bawię się dobrze a przecież powinnam, bez tego wszystkiego co ostatnio mnie męczy.

Ja w tym roku leżę pępkiem do góry i napycham bebzon samymi niezdrowymi rzeczami, wtulając nie ogarnięty łeb pod pachę Małżona i rzucając jednym okiem na ekran telewizora. A filmów u nas dostatek:)

Taki będzie szał ciał. Ewentualnie, żeby nie było, odpalimy Dance Central i spocimy własne swe tyłki w tańcu. Tak dla zdrowotności. A jak Nam się znudzi to urządzimy sobie podróż palcem po mapie i może w Rio De Janeiro zawitamy, albo do jakiego Nowego Jorku czy Paryża wpadniemy. Możliwości jest wiele. I już się doczekać nie mogę:)

A źródło obrazkowe TU.

10 komentarzy:

  1. Jakbym czytała o sobie :) , Sylwester już nie robi na mnie takiego wrażenia jak kiedyś , noc jak noc :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. noc jak noc tylko jakieś petardy w śnie przeszkadzają;)

      Usuń
  2. plan podobny, choć bez futrowania, czas zacząć zważać w co dupę wcisnę, za chwilę piżamka okaże się za ciasna ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja w piżamie mam zapas;p
      a, że na co dzień nie futruje to w Sylwka nadrobię;p

      Usuń
  3. Mam tak samo, jak Ty :D
    I wcale a wcale nie czuję, jakbym coś traciła. Jakoś wyrosłam z hucznych imprez sylwestrowych. I zwyczajnie mi się nie chce...

    OdpowiedzUsuń
  4. U Nas też Sylwester kanapowy :)

    OdpowiedzUsuń
  5. A Ty aby do nas nie wpadasz, bo line-up, make up i hair-do identyczny!
    Tylko u mnie chłop w ogóle chce zrejterować i mnie na pastwę Sylwestra z Jedynką czy też bez zostawić.
    Przynajmniej wszystkie chipsy będą dla mnie!

    OdpowiedzUsuń