Zawsze lubiłam oglądać Shreka. A to dlatego, że uwielbiałam osła. Jego teksty...niechże ja trochę tego dobrodziejstwa przytoczę:
- Niebieski kwiat i kolce, niebieski kwiat i kolce. Byłoby prościej gdybym nie był daltonistą.
- Zainwestuj w tic taci bo Ci jedzie.
- A jak zobaczysz taki tunel to nie idź w stronę światła.
- Dobra, ty zajmij się smokiem, ja biorę na siebie schody. Znajdę je,
skubane, i skopię im poręcz tak, że nie będą wiedziały, którędy na górę,
a co! Bezwzględny będę! Zero litości! Znam karate, czwarty stopień
wtajemniczenia, nie? Ale będzie jatka, no będzie rzeźnia normalnie!
Zawsze w punkt i dowcipnie. A co.
I zupełnie przypadkiem okazuje się, że i Mała tak potrafi.
Siedzimy w domu, po śniadanku, o poranku. Mówię jej, że bardzo chcę ją przytulić. Biorę ją na kolana i przytulam.
Mała odpycha się: Mamo śmieldzi Ci pod pachą. Zainwestuj w antypelspilant.
Potęga reklamy plus Małe mądrości to mieszanka wybuchowa.
Ale nic nie śmierdziało, serio.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Wszystko zależy co Mała jadła na śniadanie, bo jak ten cudowny czosnek to już wiadomo kto zionął ;)
OdpowiedzUsuńAkurat wtedy bylo bez czochu:p
OdpowiedzUsuń