To, że mężczyźni są z marsa a kobiety z wenus to chyba wie
każdy. Potencjalnie każdy, kto choć raz usłyszał tytuł tej książki. A właściwie
to już slogan, który po prostu funkcjonuje. Cóż ja jednak, choć slogan znam, miałam
nadzieję na nieco bliższe związki z własnym małżem i spotykanie się choćby w
połowie tej galaktycznej drogi. Nic bardziej mylnego.
Oglądamy wczoraj serial. Znaczy on łypie okiem, ja oglądam.
Może nie w całości ale jakieś wątki na pewno oglądam. Ten to serial co raz na
miesiąc albo i rzadziej się obejrzy a i tak wiadomo o co generalnie chodzi. Ten
tasiemiec taki co to o miłości mówi. Oglądamy. I nagle ona prosi o go o podwiezienie
do domu. Ona bez miłości, po operacji serca z tlącym się uczuciem do niego. On
z rodziną, żona i przyszywaną córką, w pełni szczęścia. Ale podwozi ją.
Zatrzymują się pod jej blokiem ona pyta, czy wejdzie na górę zobaczyć jak
mieszka. On, że nie bardzo, na co ona „5 minut Cię nie zbawi”. Więc on
odpowiada „Magda, dobrze wiesz że to nie o 5 minut chodzi”.
Niby scena prosta i banalna. No niby. Ale jakież mogą być
interpretacje. A nawet wymiany zdań między mną a małżem.
Interpretacja żony: Uczucie gdzieś w zakamarkach się pali,
no może tli się jeszcze jakiś popiół. On z rodziną ona samotna. Niby
przyjaciele i niby nic nie ma między nimi ale popioły dymy robią. On to wie,
ona to wie. On ran rozdrapywać nie chce i nadziei żadnej dawać nie chce. Tym bardziej
nie chce ranić osób najbliższych, czyli żony własnej. Ona choć wie, że nie ma
już nadziei jednak chce być blisko, ot tak po prostu.
Interpretacja małża: Spadaj kobieto na bambus. Miałaś swoje
5 minut a teraz już szansy nie masz. Idź i nie wracaj.
Scena numer dwa. Obraz po bitwie, czyli po imprezie mocno
alkoholem zakrapianej. Młody przyszły tatuś robi imprezę przy skręcaniu
łóżeczka pod nieobecność młodej przyszłej mamusi. Alkoholu dużo, szaleństwa
dużo, dużo oparów. Na koniec sen. Na kanapie. On-tatuś, jego była i obecny
byłej. Obecny byłej jednak po przebudzeniu idzie po coś na śniadanie. Zostaje
tatuś i jego była. Bezwiednie, alkoholem dnia poprzedniego wiedzeni, przytulają
się przez sen. Znaczy wtulają w siebie swoje główki. I wtedy wkracza mamusia
przyszła. I wścieka się.
Interpretacja żony: Też bym się wściekła. Po pierwsze świętować
można, nawet trzeba ale fajnie byłoby wiedzieć, że to teraz już natychmiast a
nie wtedy kiedy jadę w odwiedziny do dziadków M. Poza tym przytulanie się główkami
z własną byłą, nawet przez sen, nawet po alkoholu, nawet…to dla mnie też za
dużo. Szczególnie gdybym, miała buzujące hormony ciążowe. O wtedy nawet z
podwójną mocą.
Czy to naprawdę możliwe żeby mars i Wenus były tak daleko? A
romantyczne szity? No chyba pół drogi to sensowny kompromis, nie?
Trzeba nad chłopem pracować, po prostu ;)