Tak, to będzie post o
niewyspaniu. Choć mamą malucha nie jestem to i tak nie wysypiam się, bo 5:30 do
wstawania to zawsze będzie barbarzyńska pora. Zawsze. I co by się nie działo
efekty tej pory będą obecne przez cały dzień.
Dziś dzwonię do Małż.
Odprowadzał Małą do przedszkola, a ja lubię wiedzieć jak im tam idzie, jak Mała
i czy chętnie poszła na salę. Dzwonię więc.
Ja: Halo.
Małż: Halo.
Ja: Co tam, jak tam?
Małż: Żeśmy się dawno nie
widzieli co?
JA: No co? Ja przeżywam rozkwit
naszej miłości i znów się zakochałam i o. Nie bądź nie miły.
Małż: No dobrze, dobrze.
Ja: Jak Mała?
Małż: Dobrze. W porządeczku.
Ja: Chętnie poszła do pracy?
Chwila konsternacji. Perlisty
śmiech z obu stron i rozmowa trwała dalej. Wiem, że Mała do pracy poszła chętnie
ale ponoć ma dziś dużo do zrobienia;)
Jak się nie dobudzę to
ciemno to widzę. Wszystko to. Wejdę do sklepu i zamiast kupić płyn do zmywania
naczyń kupie płyn do toalety. Tudzież inne cuda.