Raz
wesoło, raz smutnie, raz wzruszająco. Tak co dzień mija nam każda chwila i
każda pełna jest jakiś emocji. Czasem totalnego znudzenia, czasem totalnej euforii
a czasem wkurzenia, które sięga zenitu. Osobiście kocham euforie i radość.
Uwielbiam się śmiać do rozpuku i kto przebywa w moim towarzystwie ten o tym
doskonale wie. Nie ma nic lepszego na przedłużenie sobie życia, jak dobrze
wymasowana przepona.
Nie
jestem tez typem chowającym te wszystkie emocjonalne zawieruchy. Od razu widać
po mnie gdy jestem zła, wkurzona, radosna, sfochowana czy Bóg jeden wie co
jeszcze. Nie ukrywam tego i ukrywać nie będę. Czy to w pracy, czy w domu czy
gdziekolwiek indziej. Emocje moje można wyczytać jak z otwartej książki.
I
w domu też tak jest. Mała widzi matkę wkurzoną, matkę szczęśliwą, matkę
znudzoną. Widzi matkę taką jaka ona jest. Ba nawet słyszy. Zmienia mi się to,
czasem podnosi głos. I nie na nią, a na Małża….albo tak po prostu bo akurat
pora na to dobra. Pora w moim mniemaniu.
Pewnie
niektórzy myślą sobie, że tak być nie powinno. Dziecko nie powinno widzieć
niektórych rzeczy. Nie powinno słyszeć. Być może. Moje jednak widzi i słyszy, a
kiedy pyta co się dzieje odpowiadam mu otwarcie jak jest. Opisuję słowami to co
maluje mi się na twarzy i skąd się to bierze. Nie udaję.
Jaki
jest tego efekt? Mała wyraża co czuje zupełnie jak ja. I co najważniejsze
potrafi nazwać te emocje, które w niej siedzą. Mówi kiedy jest zła, mówi kiedy
jest jej przykro i kiedy coś ją boli. Ba, mówi nawet dokładnie co. Może to być
zachowanie koleżanki, zbieg okoliczności lub cokolwiek innego. Ale nazywa to po
imieniu „Mamo jestem zła, bo….”, „Mamo jest mi przykro, bo….”. Ba nawet i takie
słowa padają „Mamo, boli mnie takie Twoje/ taty/ babci/ koleżanki czy kogoś
innego zachowanie”.
Według
mnie to naprawdę fajna sprawa. Moje dziecko świadome jest tego co przezywa i
potrafi mówić o tym głośno. Osobiście jestem tym zachwycona. Dzięki temu rozpoznaje
też emocje innych i reaguje na nie. Ostatnio rozbraja mnie totalnie swoją
czułością.
Podchodzi
do mnie i pyta „Mamo, która nóżka Cię boli?”. Ja jej odpowiadam, po czym ona
przynosi poduszkę podkłada mi pod nogę, głaszczę mnie po włosach dając buziaka
i mówi „Mamusiu nie martw się, zaopiekuję się Tobą”.
Taki
emocjonalny młyn a taki rzeczywisty. A taki malujący się w każdym z nas :)
A
ty? Czy ty nazywasz swoje emocje?