Rzęsy jak firanki

Każda kobieta marzy o tym, żeby mieć rzęsy jak firanki. I trzepotać, i uwodzić, i zalotnie patrzeć na płeć przeciwną, jednocześnie doprowadzając do pasji płeć tą samą. Tak po prostu jest. Piękne długie rzęsy wokół oczu to atrybut kobiecości. Mi kojarzą się z tajemnicą, seksapilem.

Marzenia, marzeniami, tylko jak tego dokonać? Jak wyhodować uparte rzęsy i doprowadzić je do stanu firnakowego?

Cóż nie jest to łatwe. Szczególnie jeśli ma się rzęsy niepodatne na takie wzrosty.

Można doczepić rzęsy, a właściwie je przedłużyć. Doklejamy sobie rzęski syntetyczne i jest pięknie. Gęsto, długo i uwodzicielsko.
Można też użyć specyfików powodujących wzrost tych upartych rzęs. I ja właśnie tą drogę wybrałam.

Poznałam trzy takie specyfiki. Jak je oceniam i co mogę polecić?

1. Revitalash (Revitalash)


Revitalash to był mój pierwszy specyfik od zadań specjalnych. Miałam przyjemność wygrać go w konkursie za pierwszym razem i zakupić za drugim. Stosowałam dość długi czas i rzeczywiście rzęsy miałam jak firanki.
Aplikacja nie była skomplikowana. Cienkim "rysikiem" nakłada się preparat na linię rzęs. Ot, po prostu.
Żadnych reakcji alergicznych u siebie nie zauważyłam.
Jedynym minusem w tym przypadku jest cena. Dość wysoka, kuracja na 6 miesięcy to 330 zł.

Plusy: piękne efekty, firanki jak ta lala
Minusy: cena

Moja osobista ocena: 9/10 (cena swoje jednak robi ;))

2. Regenerum (Regenerum)



Moje podejście numer dwa.
Zaczęłam go stosować jakiś czas po Revitalash. Aplikacja taka sama. Dodatkowo również zawiera w sobie serum do stosowania na całej długości rzęs. Serum to (na długość) nakłada się tak, jak tusz do rzęs.
No i cena. Całkiem przyjemna, a nawet bardzo przyjemna, ok. 30zł. No więc stosowałam.
Stosowałam i stosowałam, i stosowałam aż....brak efektów totalnie mnie zniechęcił. Odłożyłam na półkę po jakiś czterech miesiącach i na tej półce nietknięty leży do dziś.

Plusy: serum do stosowania na całej długości rzęs, cena
Minusy: brak efektów

Moja ocena: 3/10

3. Long 4 Lashes (Long 4 Lashes)

Long 4 Lashes to moje ostatnie odkrycie. Namówiła mnie na niego przyjaciółka, która sama też go używa. No więc nie mogłam się oprzeć i postanowiłam zaryzykować.
Aplikacja taka sama, jak w dwóch poprzednich wariantach. Jedno pociągniecie i po sprawie.
Reakcji alergicznych u mnie brak.
Cena gdzieś w pół drogi. Ani dużo, ani mało. Za pół roczną kurację płaci się ok. 80 zł.
Efekty są bardzo fajne. Ja stosuje miesiąc a mój mąż śmieje się, że mam rzęsy genetycznie modyfikowane, bo są tak długie, że brwi mi na nich się zahaczają ;)
Mogę polecić i stosować mam zamiar dalej :)

Plusy: łatwa aplikacja, brak reakcji alergicznych, przyjemna cena
Minusy: brak

Moja ocena: 10/10

Także moje drogie Panie, jeśli macie ochotę na firanki zachęcam do sięgnięcia choćby po ten ostatni specyfik ;)

Z rzęs takich.....
...czyli braku rzęs, który nadrabiałam krzaczastymi brwiami....

...do rzęs takich....


...genetycznie modyfikowanych, jak to mówi mój mąż ;)
Aż sama jestem ciekawa jak to będzie po 6 miesiącach ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz