Zrobiłam sobie tatuaż.
Myślałam o nim od dawna. Chciałam rękę, która piórem pisze daty. Dwie najbliższe memu sercu. Miał być umieszczony na karku albo przedramieniu. Decyzja do podjęcia w ostatniej chwili. O kolorze nie myślałam, bo jednak wolę bialo-czarne tatuaże. Także decyzja była. Pozostawał termin, bo i tatuażysta jakiś tam brany pod uwagę był.
Tymczasem....
Mam tatuaż kolorowy. Mały i suvtelny. Zrobiłam go spontanicznie, jak spontanicznie kupuje się ciuchy na wyprzedaży. Bez zbytniego zastanawiania się. Siadam i robię. A właściwie stoję i robię....
Mały, ledwie widoczny, subtelny.
Zrobiłam sobie tatuaż sama. Tylko ja i moje ręce. I ten marker pomarańczowy. Zrobiłam go gdzieś między wysiadaniem z samochodu i przesiadaniem się do autobusu. Mało tego, wytatuowałam też sobie sweter.
To nie boli. To tylko koloruje ci życie. Rób dziarę ;)
1 sierpnia 2016
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)