Mama przy garach, tata w rozchodach i sprzątaniach. Mała w sypialni. Cisza. Każdy zajęty sobą. Mówię do Małża: "Idź zobacz co ona orbi, niech nie usypia, bo zaraz obiad". Małżon idzie do sypialni i w krzyk "O jezu!".
Ja lecę na łeb na szyję i widzę. Mała siedzi zadowolona, z połową dużego opakowania kremu Nivea w nosie i zadowolona mówi "Pomalowałam se nos".
Załamka.
Jak widać historia znikającego kremu nie nauczyła mnie niczego! A mówią, że człowiek uczy się na błędach!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Przerabiałam to i ja... dove wprawdzie, ale też krem :)
OdpowiedzUsuńliczy sie krem;) w koncu konsystencja jedna;) i nos mozna niezle przypchac:)
UsuńMój też się fascynuje kremami :D
OdpowiedzUsuńale skad to i po co to, tego nie wie nikt;p
Usuń