16 lutego 2013

Dmuchnij!

Mała jest może i przemądrzała i gadane ma. Może i tak. Jest jednak coś co trzyma ją w świecie dziecięcym w sensie niemowlęcym. To on, dziad, monio! Ani ja ani Małżon nie potrafilimy z niej tego wyplewić. Ani prośba ani groźba ani nic. Zero skuteczności. Nasz sukces jeden trwał dni trzy po czym monio został wezwany krzykiem przepotężnym.

Ale ale my nie z tych co się poddają! Wczoraj nowego monia kupilimy tak na wszelki wyp. Do spania było ciumkanie a w dzień....chwilę temu...

Położyliśmy starego monia pod gilotynę. Ciach i jego głowa wielka upadła odcięta i spoczęła na wieki w otchłani śmieciowej. Została tylko ledwo wystająca z plastiku szyjka cieniutka. I z tą szyjka monio padł w ręce Małej. Ta chętnie do buzi włożyła ale od razu poczuła, że coś nie tak. Wyjęła go z obrzydzeniem z buzi i przyjrzała mu się uważnie.

Mała: To nie jest mój monio!
Małżon: No jak to nie. Twój.
Mała: Nie. On jest popsiuty!
Małżon: Nie jest popsuty, on taki jest.
Mała: Nie, to nie mój moniom. Mamo weź go dmuchnij, napompuj i naplaw!

No cóż, dmuchanie jako sposób na pompowanie czyli sposób na wszystko. Nawet ściętą na gilotynie głowę smoczą;)