Czasem nachodzi mnie na kulinarne szaleństwo. Szczególnie przy weekendach, kiedy czasu odrobinę więcej i stresu jakby mniej. Wtedy eksperimenta po głowie mi chodzą. Wtedy odchodzę od zapiekanego kurczaka z mozzarellą, odchodzę od baby ziemniaczanej, odchodzę od ziemniaczków pieczonych. Klasyka mnie wtedy nudzić zaczyna.
Już w piątek czuję zew kucharzenia weekendowego. Kiedy okazję mam wertuję miliony stron kucharskich i drukuję tonami. Biedne lasy...wyrąb gwarantowany. I szukam i szukam, i szukam. Drukuje i marzę. Ach marzę. Kiedy po małą do żłobka idę Małż otrzymuje ten cały leśny plik i ma sobie wybrać. Co chce.
W ten łikend wybór padł na chilli con carne (w związku z rowerowym dzisiejszym szaleństwem, jego stawanie się zostało przełożone na jutro) i rurki z kremem. Pychota pyszna. Rurki dziś do Nas zawitają. Rurki w wersji współczesnej. Rurki w wersji fiusion. Rurki fiusion matka polka.
Wszystko pięknie. Ładnie. Zakupy produktów z listą (to nic, że kupiłam jedno masło za mało, Małż dokupił) i dokładnie jak trzeba. Produkty w domu. Przepis przed nosem. Zaczyna się kucharzenie.
Ciasto powstało w tempie ekspresowym. Później godzina chłodzenia i po godzinie wałkowanie i pieczenie. Nic prostszego, by się zdało. Wałkuje i wałkuje i dochodzę do takiego miejsca w przepisie "ciasto nakręcić na rurki". Żesz w mordę pluję sobie w zęby, że nie doczytałam od razu. Skąd ja wezmę rurki? Jakie rurki?
Najpierw myślę o słomkach ale plastik by się rozpuścił zapewne. Byłyby więc rurki z kremem plastik fantastik. Może cukier z wierzchu byłby super...i ciasto też dopóki do środka by się nie doszło. No i jak by się miał ten rozlazły plastik nabić kremem? Misja niewykonalna. Słomki odpadły.
No to co dalej. Chrupki kukurydziane? Pod wpływem masła się rozpuszczą i będzie ciaściana kupa. Wielka i rozlazła. No więc szukam jak wariat. Szukam. Szukam. I jest! Jest pomysł!
Makaron canelloni przychodzi z pomocą! Tak wiem, makaron i rurka z kremem nie brzmi najlepiej, ale taka jest współczesna wersja kuchni fiusion w wykonaniu Mamaronia. Będzie pysznie i tak....z polotem i posmakiem.
Rurki dochodzą w piekarniku. Ja idę myć Małą. Wrócę i będę robić krem. I nadziewać makaronowe rurki. Aż strach się bać jakie fiusion z kremu mi wyjdzie. Będzie...ciekawie.
Ale moja kuchnia od czasu do czasu jest w niedoczasie i pełnej improwizacji. Zamienników szukam, wybiegi stosuje, nie boj się sięgać tu i ówdzie. Czasem to z tego kupa wychodzi ale czasem fusion na miarę masterszefa! Takiego ril masterszefa! Trzymajcie kciuki. Oby krem nadrobił;p
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Jak ja to znam ;) Trzymam kciuki za krem i smacznego życzę! :)
OdpowiedzUsuńdo kremu mam właśnie podejście drugie...zamiast cukru waniliowego dodałam....proszek do pieczenia. O losie!
UsuńHehe, to faktycznie dziś masz przygody w kuchni :) Nie poddawaj się! ;)
Usuńnie poddałam się:)
Usuńzrobiłam:)
taki fusion, że krem słodki jak diabli a rura ni huhu;p
a zdjęcie? a jak makaron się zachował? przyjął krem ;)
OdpowiedzUsuńa zdjęcie jest;p
Usuńmakaron wyszedł po angielsku;p znaczy małż go przycisnął i wyszedł dziad;p
ale dzięki niemu rura ma taką dziurę, że aż miło;p
Jesteś matką wynalazków i zaskakujących zastosowań nie tylko w kuchni :D
OdpowiedzUsuńciągła potrzeba robi swoje;p
Usuń