Rodzice kontra miasto

Sytuacja ta zapewne znana jest Nam w mniejszym bądź większym stopniu. Żłobki warszawskie i opłaty w nich ustalone. Kontrowersja? Na pewno kontrowersją nazwałabym to co dzieje się i działo jeśli o tą kwestię chodzi. A kontrowersja to i tak najsłabsze określenie jakie do głowy mi przychodzi kiedy o tym myślę.

Pamiętam początek całej tej sytuacji. Wszystko zbiegło się w czasie, w którym Mała do żłobka się dostała i wystartowała. Dwa lata temu. Kiedy zaczynałyśmy swoją kadencję opłaty były już ustalone. Te nowe, tą nową uchwałą. Opłaty podniesione o jakieś 150% jak wynikało z relacji żłobkowych "weteranów". I właśnie ta uchwała i związane z nią kontrowersje stały się przyczyną całego zamieszania, w którym widać siłę rodziców i złą wolę miasta. I historia tutaj przedstawiona będzie w wielkim skrócie, bo nie da się wszystkiego i w całości. Hasła ale najważniejsze.

Stowarzyszenie Głos Rodziców Przeciwko Podwyżkom w Żłobkach i Przedszkolach złożył pozew do NSA zaskarżający tą uchwałę zwracając między innymi uwagę na to, iż nie było konsultacji społecznych z rodzicami w sprawie tej uchwały mimo iż rodzice gotowi byli na rozmowy. NSA uznało bezprawność tej uchwały i wyrokiem miasto miało oddać pieniądze rodzicom (oczywiście nie w całości, bo prawo wstecz nie działa) i ustanowić nową uchwałę, która określałaby pobieranie opłat za rzeczywisty czas pobytu dziecka w żłobku.

Miasto oddało rodzicom nadwyżkę za część konkretnego miesiąc, w którym wyrok się uprawomocnił i ustanowiło nową uchwałę, która stanowiła o opłatach za godzinny pobyt dziecka (aczkolwiek są to opłaty jedne z wyższych w Polsce, o ile nie najwyższe). Historia się jednak na tym nie kończy.

Rodzice wysyłali do miasta wezwania do zwrócenia kosztów przez nich poniesionych przez okres , w który zaskarżona ustawa "działała". I zaczęły się kwiatki. Miasto otwierało tylko drogę sądową do ubiegania się o zwrot opłat. Powództwo cywilne. Stowarzyszenie wezwało miasto do ugody i zostały wyznaczone terminy (po baaaardzo długim okresie oczekiwania na nie) rozpraw ugodowych.

I tak oto docieramy do dnia dzisiejszego. Pomijając wiele kwiatków i nieciekawych historii po drodze. Pierwsza rozprawa "ugodowa" odbyła się 23.07 tegoż roku. I co się okazało? Według miasta do zwrotu nie ma nic za to jest straszenie, że rodzice będą jeszcze musieli dopłacić.

I gdzie polityka prorodzinna? Wielkie hasło i minimum działań. Ciekawe na co miasto potrzebuje pieniędzy, że tak straszy i tak złą wolę okazuje (naprawdę delikatna jestem i nie będę wyrażać się dosadnie). A jaki niesmak, delikatnie mówiąc.

3 komentarze:

  1. Prowadzisz bloga? Jesteś mamą? To świetnie, mam dla Ciebie ciekawą propozycję konkursu dla blogujących rodziców: http://beticco-baby.blogspot.com/2013/07/konkurs.html
    Polecam, do wygrania konik na biegunach – rób to co zawsze i zgarnij nagrodę! : )
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Norma...podwyżki dla urzędników jak najbardziej, a reszta wara od pieniędzy:/ Ja przyznam szczerze, że nawet nie chcę tej kasy tylko niech ją zainwestują w poprawę jakość np. żłobków:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. też tak myślę...ale oni nie inwestują w żłobki tylko we własne kieszenie.

      Usuń