Ten romans nie powinien mieć miejsca.
Ten romans nie powinien był się zdarzyć.
Ten romans to samo zło.
Ja mężatka. Dzieciata do tego. Monogamistka całą sobą.
On poligamista. Zawsze w większym gronie. Nigdy w samotności...w samotności umiera...
To było lato. Letnie powietrze, powiew wiatru we włosach. Letni klimat, który sprzyja romansom. To mogło się zdarzyć każdemu ale zdarzyło się właśnie mi, mimo że starałam się z całych sił. Unikałam. Uciekałam. Wzbraniałam się.
Po raz pierwszy a później i po kolejne spotkałam go w sklepie. Patrzył na mnie wzrokiem upartym. Patrzył na mnie i hipnotyzował. Wabił od razu. Nie był typem amanta ani przystojniaka. Nie był ani jabłkiem ani gruszką. Nie był nawet klepsydrą. Miał ciemną karnację. I przyciągał. Wzbudzał pożądanie.
Za pierwszym razem udawałam, że nie widzę. Za zasłoną z włosów ukrywałam płonne rumieńce i zażenowanie aż tak wielkim zainteresowaniem. Spuszczałam wzrok ale wiedziałam, że on obserwuje mnie. Był uparty. Ciągle.
Sytuacja powtarzała się właściwie każdego dnia. Ja się broniłam. Ostentacyjnie ukazywałam obrączkę, Małżona, dziecko. Nic to nie dawało. Widziałam jego pożądanie, widziałam jak bardzo pragnął być częścią mojego świata. Przed Małżonem udawałam, że nic się nie dzieje. Ze ja nie, ja w porządku, nie zmieniłam się wydaje mu się to wszystko.
I w końcu przyszedł ten dzień. Dzień gorący. Jeden z tych kiedy ma się ochotę rozebrać i pilnować własnego ubrania, bo żar z nieba lał się nieubłagany. Założyłam sukienkę. I to był mój błąd. Kiedy weszłam do sklepu i zobaczyłam jego wezbrało we mnie pożądanie. Nie mogłam się powstrzymać. Chwyciłam go i zaciągnęłam za regał z pieczywem. Krótką chwilę szarpałam się z opakowaniem ale w końcu puściło. I stało się. Namiętnie i zachłannie. Tylko biały lukier był oznaką zbrodni. I światu musiałam zbrodnię ujawnić kiedy na taśmę w sklepie położyłam opakowanie pełne białego lukru. Pąsy na policzkach mówiły wszystko. A spojrzenia innych w sklepie karciły okrutnie.
Tak właśnie zaczął się mój romans. Mój romans z PIERNIKAMI USZATKAMI. Biorę jednego po drugim. Gdziekolwiek. Na szybko. To uzależnia. Małżowi mówię, że tylko jeden jedyny...że przecież ja nie śmiałabym więcej. A ja biorę i wchłaniam jednego za drugim, jednego za drugim...do końca paczki. I ten lukier na fiolii.
A później wyrzuty sumienia ogromne i biorę go i walę "skalpelem" po głowie albo stepem wciskam go w zakamarki jelitowe, żeby nie wyszedł...nie zaatakował. Albo rowerem zajeżdżam drania. Cokolwiek.
I tak wkółko romans ten trwa. On mi przyjemność ja go po łbie!
Błagam, niech ktoś wstrzyma dostawy!!!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
o żesz! kurde a ja już myślałam że ty z chlopek romansujesz haha
OdpowiedzUsuńpiernik w końcu rodzaju męskiego ;)
Usuńdobrze, że nie stary ;)
W napięciu do końca! Też mam nałogi ukryte przed światem;-)
OdpowiedzUsuńteż zza regału z pieczywem ;)?
UsuńWiesz, że całość przeczytałam na jednym wdechu?! Kobieto, Ty to masz pisane ;) Ufff, teraz mogę wziąć spokojny oddech.. to tylko piernik... tylko pierniczek mały i niewinny, że taki słodki i kuszący :)
OdpowiedzUsuńP.S. Ja ostatnio wciągnęłam 800g płatków Cheerios. Sama, bez mleka, w jeden dzień!!! O zgrozo! ;)
wdech, wydech, wdech, wydech jak mi powtarza Ewa Ch przy skalpelu ;)
Usuńbrałaś je na parę podejść, no ładnie ;)
ale, że tak na sucho...fiu fiu ;)
No może dwa razy zapilam mlekiem ;)
Usuńno to szaleństwo ;)
UsuńPowinnaś pisać kryminały... Ale Ty trzymasz w napięciu!
OdpowiedzUsuń;)
Usuńach te słodkie romanse:)) Ja zazwyczaj idę w tango z lodami:P
OdpowiedzUsuńGrycan Tiramisu też coś mi mówi ;)
UsuńCzekałam co będzie na końcu ciastka czy cukierki :) ja tak rozmasowałam z białymi michałkami
OdpowiedzUsuńnie chciałam być taka przewidywalna ;)
Usuńpostaram się bardziej następnym razem ;)
białe michałki powiadasz ...mmmm... ;)
No kto się romansem na blogu chwali :P
Usuńnie wiem, jeszcze nie znalazłam;p
Usuńale poszukam;p
Chetnie bede do Ciebie zgladac. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do siebie ;)
ja właśnie czytam ;)
Usuń