"Mała piękność"

Mieliście kiedyś przyjemność oglądać tenże niesamowicie fascynujący program? Mi się zdarzyło i owszem. Dlatego mogę Wam go trochę...hmmm...przybliżyć.

Generalnie formuła jest prosta jak konstrukcja cepa. Program opowiada o konkursach piękności. Ale nie są to zwykłe konkursy piękności. To Małe Miss.

W każdym odcinku przedstawione są sylwetki trzech na ogół bohaterek. Mam i ich córkę... najczęściej w wieku 2-6 lat, które to przygotowują się do występów w różnej maści konkursach piękności. Pokazane jest wszystko od A do Z, od momentu w którym wybierane są misterne, pełne falban i najlepiej mnóstwa cekinów kostiumy do momentu samego konkursu.

Takie małe Miss wymagają ciężkiej pracy. Opalanie natryskowe, włosy, paznokcie, skóra...no wszystko i jeszcze raz wszystko. Do tego dochodzi trener osobisty, bo przecież trzeba się uśmiechnąć odpowiednio, odpowiednio tańczyć, machać, mówić i się zachowywać. Trzeba mieć też odpowiednią choreografię, bo trzeba się idealnie zaprezentować. Sesja zdjęciowa do portfolio też jest obowiązkowa. Nie ma to tamto świat małych miss jest wymagający.

Nie wspomnę tu o potężnych pieniądzach jakie wymagają wydania żeby móc stworzyć dzieło...a dzieło wygląda na przykład tak...










Gdzie w tym wszystkim jest granica? Mam wrażenie, że nie ma że się zatarła. Dzieci, które leczą kompleksy rodziców? Tak ma wyglądać dzieciństwo? Jak patrze na ten program jestem delikatnie mówiąc przerażona. Stare malutkie, bo inaczej nie można określić tych dziewczynek. Zostają pozbawione swojej naturalności i naturalnego uroku i piękna, czyli tego co w dzieciach najpiękniejsze. Nie potrafią pogodzić się z przegraną, nawet nie dopuszczają takiej myśli do siebie... właściwie to nie wiem kto bardziej, one czy ich mamusie. 

Najczęściej pozbawione są czegoś takiego jak szacunek do drugiej osoby, nawet do własnych rodziców. Rozkapryszone, z poczuciem że wszystko się im należy. Królowe świata. 

Najtragiczniejsze w tym wszystkim jest to, że to rodzice tych biednych dziewczynek doprowadzili do takiego stanu rzeczy. Dążąc do spełnienia własnego widzi mi się zagubili sens macierzyństwa według mnie. To zapewne większa frajda dla tych mam niż dla tych dzieci. Traktują swoje córki jak laleczki barbie. Można je umalować, uczesać, ubrać i właściwie przebierać do woli. A może to te mamusie nie dorosły i zatrzymały się na wieku, w którym bawi się lalkami...tylko rozmiar lalek się zmienia i stają się trochę bardziej...hmmmm...żywe?

Pytanie zasadnicze...kto organizuje takie konkursy...?

Dziecko nie jest Naszą własnością. Jest odrębną jednostką, która my rodzice mamy kształtować, stworzyć jej warunki do rozwoju. Dziecko jest dzieckiem po to żeby mieć swój czas beztroski, odkrywania i poznawania. Po to żeby mieć czas dorosną...nie na siłę ale po swojemu, w swoim tempie i na własnych nie uświadomionych warunkach. Dziecko jest dzieckiem po to żeby je kochać i uczyć się razem z nim, razem z nim dorastać. Ja chcę zatrzymać dzieciństwo swojej córki jak najdłużej i nie moje ambicje ma spełniać ale swoje własne, i realizować siebie na swój własny sposób...sposób który kiedyś sama odkryje...

Gdyby ktoś miał ochotę obejrzeć fragment tego jakże pięknego programu zapraszam...

1 komentarz: