No cóż furmanki nie było, za to był pociąg. I jutro tez będzie.
Pociąg przyprawia mnie o palpitację serca i chorobę lokomocyjną. Skojarzenie ze słowem pociąg: pobiją, zabiją, zgwałcą, okradną i uciekną. Hmmm...bardzo kolorowy i różowy obraz pociągowy. Dziś przeżyłam...a jak będzie jutro? Tego nie wie nikt...nawet ja...ale już czuję strach na plecach, włosach, palcach i nawet na paznokciach. Masakra.
Za to Mała przywitała mnie "Cieść Mama. Kocham Cię mama" i wielkim buziakiem i przytulakiem:)
Gdziekolwiek bym nie była w Polsce to wiem, że stanę na głowie żeby wrócic do mego dziecięcia. Żeby chociaż spojrzeć jej w oczy nim usnie i spojrzeć jak śpi nim usne ja. Żeby móc przytulić sie do Małża i pocałować go na dobranoc. Żeby móc być z nimi....to sie chyba nazywa szczęście:) I wierzę, że to szczęście mnie jutro poprowadzi i ochroni:)
Nauczyłam się za to dziś między innymi, że myszki bywaj,a nieposłuszne. Kiedy kładzie się na nich łapy swe ciężki i potliwe i chce żeby stały w miejscu to choćbyśmy my na rzęsach stanęli a przy tym ruszali ręką to ona w życiu całym nie będzie stać w miejscu. No niestety, powtórzę raz jeszcze, myszki bywają nieposłuszne.
Ciekawe czego dowiem się jutro;)
Na razie ładuje baterie szczęścia i się z Małą baraszkuje a kiedy Mała pójdzie spać przytulę się mocno w moje męskie ramiona, które kocham ponad życie...tak samo jak te Małe raczki na mojej szyi.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Piękny wpis :)
OdpowiedzUsuńa dziękuje bardzo:) moja rodzina to moja moc:D
OdpowiedzUsuń