Ambitnie

Ambitnie miałam chęci dobre. Ambitnie nawet w wyobraźni wszystko to widziałam. Ambitnie ściągnęłam filma, żeby przy nim poskakać. Ambitnie chciałam do stepera coś dorzucić. Ambitnie chciałam za dużo.

Najpierw i owszem Mała była w siódmym jak i nie piętnastym niebie, że będziemy razem ćwiczyć. Stała ze mną dziarsko kiedy odpalałam film (osobiście wole fitness na żywo a nie ekranowo-osobisty ale jak się nie ma co się lubi...). No to ruszyłyśmy. Najpierw chodzenie dla rozgrzewki kiedy Pani na ekranie coś tam mówiła. Tyle, że Pani w końcu zaczęła ćwiczyć...no i klops. Ja tu ćwiczenia a Mała...

Mała: Ja nie potlafie.
Ja: Niuniu tak jak potrafisz, możesz poskakać.
Mała: Nie. Ja nie potlafie. Wyłąć Panią.
Ja: Nie Niuniu, mama chce poćwiczyć a Ty chodź poćwiczyć z mamą.

I tak walczyłam prawie minut 11 a dokładniej 10 minut i 42 sekundy. W końcu Mała zakończyła tą walkę wyłączając tv. Kiedy więc wyrok zapadł zaczęła się drzeć, że chce poćwiczyć. No to ja uradowana mówię, że włączymy Panią...na co ona, że nie. Hmmm...to mówię, że możemy razem sobie poskakać, to tu to tam...dużo ruchu i brak wrzasku. Na co ona nie. I krzyczy i krzyczy i krzyczy. Głowa rośnie mi jak piłka do ćwiczeń. Mało nie pęknie. Aż w końcu zapada chwilowa cisza i...

Mała: Masz poblem mamo!

I znów krzyk. Tak mam poblem. Ogromny. I w nagrode upieke se te ciasteczka z M&M sami i wpierdzielę wszystkie. A co, w końcu mam poblem!

2 komentarze:

  1. I dobrze! Też bym tak zrobiła, gdybym umiała tylko piec!

    OdpowiedzUsuń
  2. z pieczenim u mnie super, gorzej z gotowaniem;p

    OdpowiedzUsuń