Asertywnie

Dziś szybki kurs asertywności w wykonaniu Małej.

W samochodzie siedzimy. Czekamy na wizytę u lekarza (gdyby ktoś pytał...Małż mój ma tendencje do stawiania się w umówione miejsce godzinę wcześniej a nawet i wzwyż...w związku z czym często zalegamy tu i ówdzie po parę ładnych minut, godziny i życzcie Nam żeby nie dni, miesięcy i lat;p). Samochód w deszczu tonie. Mała ściągaczkę do szyb wzięła i lata z tyłu samochodu na przód wycierając szyby.

Małżon: Co Ty robisz?
Mała: Psiątam siby, wycielam.
Małżon: Nie lataj tak. Zaraz się uderzysz.
Mała: Nie udezię. Psiątam.
Małżon: Nie rób tak mówię Ci, bo zrobisz sobie kuku.
Mała odwracając się do mnie i wędrując na tylną kanapę: Mam dość już Twego gadania ojcu!

I tyle ją widział.

10 komentarzy:

  1. Dobre :D
    A z tym zaleganiem... mnie też sie zdarza, choć może nie godzinę ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ;)
      ja nie lubię zalegania;p

      Usuń
    2. ja też nie lubię, ale nie lubię się tez spóxniac i często niestety trochę przedobrzam ;)

      Usuń
    3. spóźniać się też nie lubię;p
      i tak źle i tak niedobrze;p

      Usuń
  2. oj Ojcu popraw się! xD :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj ten Ojcu, powinien jeszcze ściereczki dać to by kokpit na glanc wypucowała ;D

    OdpowiedzUsuń
  4. Ojcu, jak mogłeś córcię tak zirytować?? :)

    OdpowiedzUsuń