Jak naprawić łóżko? Pytanie bardzo praktyczne, kiedy wizja popsucia łóżka bliska albo kiedy ten armagedon miał już miejsce. A jeszcze ważniejsze jak zrobić to skutecznie?!?!?!
Cóż metod zapewne jest kilka i co kraj to obyczaj ale ja mam jedną i jedyną. Małża! I nikogo pewnie to dziwić nie będzie.
Ostatniej soboty Małż zabrał się więc za działania w sypialni. Nie ma to nic wspólnego z magią, bo nie wiem czy magia przy śrubokręcie się dzieje, no ale może, nie wnikam.
No więc sobota.
Małż.
Łóżko bez nóg. Tak, nóg Nasze łóżko nie ma. A powód prosty, Matka na rogach zawzięcie stawała aż go nóg pozbawiła. Ciężar matki i słabość materiału równa się upadek.
Biedne beznożne łóżko. Noga jedna mu się ostała w czeluściach piekielnych, od stelażu odchodząca. Na samym środku łoża. Ukryta.
Trzeba było najpierw coś pod ramę podłożyć. Jedyne co było pod ręką i w miarę wysokie to były schodki. Takie wiecie no, żeby coś wyżej sięgnąć. No to Małż ramę dzierżył a ja ją schodami. W końcu się udało. Łóżko oparte, znaczy się rama i Małż mógł działać. Maił trudne zadanie przykręcić nowe nóżynki.
Kręcił godzinę, jak nie więcej i stwierdził w końcu, że nie przykręci. Trudne zadanie no i nie dał rady. Wymiękł skubaniutki. No wysiadł chłopak.
Małż: Ja podniosę, a Ty ciągnij żeby wyciągnąć.
Ja: Ok.
Podniósł widzę syfa ogromnego, podłóżkowego. Czai się dziad w czeluściach i zatruwa czyste powietrze.
Ja: Trzeba posprzątać tam.
Małż: Zaraz, zaraz.
Kazał mi coś tam robić. Myślę i mówię "O nie. Ja potrzymam ty rób". Zgodził się.
No to Matka ciężarowiec. Trzymam, unoszę, wyciskam jak zła. Pot perlisty na czoło me występuje, każda żyłą uwypukla się na ciele. Aż się wypruwa. W końcu zrobione. Odkładamy łoże na miejsce ale stelaż coś wysoko. Nienaturalnie. Wyżej niż rama.Podnosimy materac, ukryta noga się o coś zahaczyła. Oparła się beztrosko i odpoczywa.
"Podnieś poprawię" rzucam. Podniósł, ale poprawić nie zdążyłam. Coś przesunął, coś posunął, cos tam coś tam. Noga umarła śmiercią odłamaną. Amen.
Małż: O cholera.
Ja: No i na czym się położymy spać?
Małż: Czekaj naprawię.
No i naprawił. Podłożył dwie stare książki i gazety. Szał. Konstrukcja okrutnie wytrzymała. Od samego patrzenia na nią miałam w myślach kości poprzestawiane. Ale rady nie było. Łóżko skutecznie naprawione...mamy nóżki ze starego numeru "Klaudii", jakiejś książeczki o żywieniu niemowląt, coś z fantastyki. Cóż mam bardzo oczytane łóżko.
Kładłam się w sobotę do łóżka z nadzieją, że wstanę, kości nie poharatam albo i czego innego. Jak sztywniak jaki. Z brodą przy klatce, rękami i nogami na baczność. Badałam teren lekkimi muśnięciami opuszków palców, co by się łóżko nie obraziło i "Klaudii" za nawias społeczny nie wyrzuciło, bo wtedy bieda Nam...oj bieda. A jak się położyłam to na sztywno. Bałam się powieką ruszyć.
Ale żyję. Do dziś. I śpię tak po dziś dzień. Widać mam bardzo sfeminizowane łóżko skoro prasa kobieca mu odpowiada. A i o żywieniu niemowląt się nauczy.
Gdybyście chcieli coś skutecznie naprawić, służę Małżem ;)
PS. przed chwilą trzeba było ratować łóżko, bo depresję miało. Małż siadł, łóżko w dół wpadło. Trza było nową prasę podłożyć. Widać nie służy mu czytanie od tygodnia tego samego.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Co wyście na tym wyrze robili, że nóg się pozbawiło nieszczęsne? ;)
OdpowiedzUsuńno ten tego...matka stanęła i trachło!
Usuńbidne
ja na ksiazkach spalam, bo mi rama pekla. ale juz pospawana i jest ok. ale za to spie na plycie pilsniowej, bo aluminiowe szczeble sie wyginaly... grubą dooope mam.
OdpowiedzUsuńa lozko za 99 z auchan :)
oooo...jedziemy dziś na zakupy, kupię płytę pilśniową:p
Usuńm oj Małż kupił to łóżko...nawet nie pamiętam ile kosztowało a miało być porządne i co? noga plastik fantastik i poszła w p....;p