MLW

Znacie technikę karmienia dzieci BLW?
BLW, czyli Bobas Lubi Wybór posłużyło mi do stworzenia skrótu przełomowego. Matczynego. Trochę BLW, ale w wersji ekstra large. Takie BLW w wersji modowej. A nic to innego jak MLW!



MLW to po prostu Matka Lubi Wybór!
Oj lubi, lubi. Lubi wybór mieć w szafie. Lubi mieć wybór kolorystyczny, lubi mieć wybór spodnie-spódnica (chociaż akurat to u mnie kuleje), lubi mieć wybór tkanin i wybór deseni. No lubi. No i właśnie dlatego, że jestem z klanu MLW muszę w szafie odrobinę mieć. Ale naprawdę odrobinę, na tyle żeby Małżowi na głowę spadało tylko kilka sztuk jak otwiera szafę. Naszą wspólna nota bene.

No i nie mogę też szaleć, bo do szczupaczków nie należę. A uwierzcie mi, że ciężko ubrać wielorybki. Naprawdę ciężko. Czyli mam do wyboru ubrać dwie ręce w dwa oddzielne swetry w rozmiarze XS grubymi nićmi szyte i tak też spodnie mogę skomponować, lub mogę założyć bezkształtne worki pokutne. Wybór szaleńczy. A, że ja nie lubię się obciskać zawsze staram się większe kupować...żeby nie było. Zazwyczaj więc mam wszystko w szafie o rozmiar za duże;) Czasem w swoim rozmiarze ale rzadko, bo nie chce być jak kiszka kiełbasiana.

Ostatnio nawet zrobiłam mały eksperyment na sklepach onlajn. Weszłam, obejrzałam. Tam gdzie się dało kliknęłam rozmiar. Największy z możliwych dostępnych, czyli zazwyczaj 44. I cóż się stało? Albo nie było produktów do pokazania i załadowania albo były to koszulki podobne do nocnych, babcinych. Takie z szerokim rondem u dołu.

Także kiedy tylko trafia się coś w moim stylu i w mojej kolorystyce albo w moich deseniach, biorę! Nie ma co się zastanawiać. No w końcu MLW;)

No i wyjęłam ostatnio z szafy moją ukochaną, zwiewną koszulę w wersji miętowo nudowej ale nie nudnej. Z kołnierzykiem wysadzanym kamieniami. Polowałam na nią i walczyłam o nią jak lwica, bardzo oj bardzo! Wyjęłam ją, żeby odziać ją do pracy po uprzednim uprasowaniu (tak, tak ja też prasuję;)!). Zakładam na się i wchodzę do pokoju gdzie Mała i Małż leżakują przed obiadem.

Ja: No i jak? - zapytuję pełna nadziei na ochy i achy, bo przecież to TA koszula.
Małż: No chyba coś pod spód założysz? Prześwituje Ci.
Ja: No tak. No ale jak wyglądam? - dalej czekam na ochy i achy
Mała szybko jednak sprowadza mnie na ziemię: Nie ekścituj się tak, wyglądas jak pół dupy zza ksaka.

Padłam. Zmroziło mnie. Dziękuję Ci Małżu, że wyrażasz swe opinie kiedy wydaje Ci się, że Mała nie słyszy (a gusta mamy skrajnie rożne, oj skrajnie;) ). Dziękuję Ci!

No to przedstawiam wam...TADAM! Tak wygląda pół dupy zza krzaka ;)

Have a nice day and keep smiling ;)