Święta, świeta, święta!


Nie to nie kalendarz daje znaki. On na razie krzyczy "relax, take it easy" jeszcze dwa miechy prawie. Daj choince babo urosnąć i Mikołajowa odpocząć. W końcu i on od Czasu do czasu musi mięsień piwny podrasować, żeby się w kominy nie mieścić. No bo skąd on by miał inaczej ten brzuch? Bez piwa się nie da. No chyba, że wciąga tony majonezu po nocach. Ale czy na biegunie wiedzą co to majonez? Bo te polskie Mikołaje to na pewno od majonez\u mają te takie daszki nad ptaszkami.


Nie, to też nie wystawa bombek w Brukseli. Znaczy się wystawa sklepowa a cały sklep w bombkach. Wszędzie były skubane. Na lewo, na prawo, w górze i w dole. Wszędzie gdzie okiem człowiek nie sięgnął bombka na bombce. Wybór był cholernie duży ale to też nie bombki.

Nie, to nie "Last Christmas" w radiu. Jeszcze nie słyszałam, ale myślę, że to kwestia kilku chwil. Mogę się za to przyznać, że w tym roku już tę pieśnie sobie na głośnik zarzuciłam. Na początku października kiedy mgła za oknem stała, a ja pomyślałam sobie, że kurczę to prawie jak zima i święta. Niewiele myśląc „Last Christmas” z głośników popłynęło. I nie powiem, żeby to nie było przyjemne.

Nie, to nie czekoladowe Mikołaje w sprzedaży.  W sklepie, w którym robię mega zakupy w zeszłym tygodniu mogłam już strój Mikołaja, worek, bombki i lampki choinkowe, sztuczny śnieg i inne ozdobne cuda wianki. 

Nie, to nie pomarańcza nabita goździkami. Jedną już wyrzuciłam, bo zgniła o początku października prawie zalegając na parapecie w pracy. Chyba było jej za ciepło. No ale wiecie jak popłynęło „Last Christmas” to nie mogłam nie nabić jej goździkiem, to się stało samo. Pełna automatyka, co by święta poczuć.

Nie, to nie butelka Coca Coli z Mikołajem. Ani reklama w stylu "Podoba ci się ta zabawka? Napisz list do mnie na www..." coś tam coś tam a to oczywiści Mikołaj zachęca. Reklama na Mini Mini ostatnio gościem częstym a Mała a pieje z zachwytu. Pewnie gdyby potrafiła pisać to już elaboraty by natworzyła albo i rozprawę doktorska na ten temat.

Otóż to wszystko jest Pikuś. Skąd więc wiem, ze mam rybę po grecku działać? I to już teraz natychmiast?

Objawienie nastąpiło wczoraj wieczorem. Usiadłam przy kompie w czasie kiedy Małż kąpał Małą. Na chwilę. Poczytać, pooglądać internetowe witryny sklepowe. Bynajmniej nie z bombkami. Małż i Mała poszli się usypiać. Uspali się. Małż wpada do pokoju.

Małż: Daj muszkę cos Ci pokaże.
Ja: Ale co? Zaraz się położę a Ty będziesz klikał ile wlezie.
Małż: Daj cos Ci pokaże.

Oddalam mu wiec myszkę pokornie. Czekam. On szpera chwile i szpera. Po czym odpala jakąś aukcje z allegro z nie za urodziwymi, w moim mniemaniu butami, i triumfalnie oświadcza.

Małż: O to, to mi kup pod choinkę.

Zbaraniałam. Ja rozumiem dzieci. Ja rozumiem sklepy i marketing. Rozumiem to. Ale stary chłop? W listopadzie o choince? Sirjusli (Jadźka to od Ciebie mam tą poważną naleciałość;))? To ja oszalałam czy chłop mój i musze mu cos tam w elektryce pod kopulą pogrzebać?

8 komentarzy:

  1. Tam zaraz, że od Jadźki - chłop jaki jest każdy widzi, no nie oszukujmy się ;)
    A widzisz, starszym zawsze gorzej, bo niby, że nie mogą o świętach i prezentach marzyć? Jak człowiek dorośleje to mu zawsze idzie jak dziwce w deszcz - a niech ma! Kup mu te buty ;) Wiesz, że szczęśliwy chłop to dobry chłop ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no wiem, wiem ale znowu buty? toć jest taki przesąd okrutny, że butów kupować nie można bo odejdzie no. I jak to tak? Ma mi płacić zeta za buty? to już prezent nie będzie. i weź tu bądź mądry i pisz wiersze.
      A od Ciebie mam to sirjusli i już! I zdania nie zmienię;p

      Usuń
  2. Ale kochana Mamaronio! Ja piszę SRSLY!! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a ja się muszę odrobinę odróżnić, żeby nie było że plagiatuje;)

      Usuń
  3. Hahaha! Ale patrz jaki przezorny. Tylko czemu sam sobie nie kupi skoro takie fajne?

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja już miesiąc temu usłyszałam co mój chce pod choinkę ;-)

    OdpowiedzUsuń