Wiosna, wiosna, wiosna ach to Ty!
Zapach wiosny!
Wiatr we włosach!
Może być w wersji fit;)
I w wersji nie fit;)
I tak mi się przypomniało, jak Mała dziś w przedszkolu rozmowę o malinach nawiżała.
Mała: Mamo jaki mam kolol tych spodni?
Nie zdążyłam odpowiedzieć.
Mała: Malinowy. A jaki mam kolol tej bluzki?
I też nie zdążyłam odpowiedzieć.
Mała: Malinowy. Mamo, a ja nie mogę malinek jeść.
Ja: No nie możesz.
Mała: Ale za to mogę nosić je na sobie!
I tym optymistycznym akcentem zakończyłyśmy rozmowę.
Mała może nosić maliny na sobie.
Ja mogę maliny pożerać i nosić je w sobie.
Jesteśmy rodziną kompletną;)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Współczuję Małej tych malin. Mogłabym je jeść aż do... bólu brzucha :-)
OdpowiedzUsuńja też:)
OdpowiedzUsuńliczę na to, że wyrośnie:)
na razie nadrabiamy innymi pysznymi owocami:)
Nie ma to jak się wzajemnie uzupełniać :)
OdpowiedzUsuńPo prostu pelne porozumienie;)
OdpowiedzUsuńale mi smaka narobiłaś ...
OdpowiedzUsuńSobie też;)
OdpowiedzUsuńBo dziecko i jego mama to niezrozumiałe dla innych i niewidoczne połączenie! Co do jedzenia to bardzo pyszny ten artykuł!
OdpowiedzUsuńMarika to zapraszam na owoce do siebie:) Będziemy wcinać ile wlezie;)
OdpowiedzUsuńAle, że uczulona na maliny?
OdpowiedzUsuńPowiem wrednie, że tyle dobrego, że więcej zostanie dla Ciebie ;)
Robisz mi smaka tymi pysznościami. Gdzie, gdzie, gdzie??
uczulona. nie tylko na maliny:)
OdpowiedzUsuńna truskawki, orzechy, cytrusy i czekoladę. Poza tym konserwantów unikamy jak ognia i uczulenie pokazuje się nawet po zjedzeniu żelka czy mamby także i to zostało wpisane na czarna listę.
Ja ostatnio malinki w Lidlu kupiłam i boróweczki:)
Będę od nich świecić i urosną mi wąsy;)