Prasować każdy może jeden lepiej a drugi gorzej. A ja
prasuje…no właśnie, jak? Szybko i skutecznie;)
Instrukcja niby prosta i oczywista. Każdy dojrzy to
prasowanie do 120 stopni. Każdy też wie, że żelazko kropeczki ma i kropeczki te
temperaturę oznaczają.
Jedna kropka – do 100 stopni
Dwie kropki – do 150 stopni
Trzy kropki – do 200 stopni.
I tak w zależności od delikatności tkanin trzeba kropki
dostosować. Mniej, więcej. Czy jak to tam.
No niestety, ja w tej kwestii jestem z rodzaju tych
chujowych pań domu;)
U mnie temperatura jest jedna. Nazywa się „wolna przestrzeń
za trzema kropkami”. Każdą tkaninę przyjmie. Każdą.
I tak oto prasuje bawełenkę, len, czy inne sztuczne
dziadostwo przestrzenią za trzema kropkami. A przestrzeń ta otwiera przede mną
szansę na wyprasowanie wszystkiego. I to tak, że wióry lecą.
Małż chodzi zadowolony, bo wyprasowane. Ja chodzę
zadowolona, bo wyprasowane. Mała chodzi zadowolona, chociaż nie wie co znaczy
wyprasowane;).
Czasem zdarzy się, że dywan do bluzki przylgnie (tak, tak
nie chce mi się deski wystawiać i chować i wystawiać i chować i wystawiać i
chować i na dywan się z tym tałatajstwem lokuje), bo nie wytrzyma upałów i
roztopi się jak masło. A że przyczepny to nie patrzy, tylko się czepia.
Dlatego
trzeba pamiętać, że chcąc korzystać z cudownej mocy wyprasowania wszystkiego za
pomocą „przestrzeni za trzecią kropką”, należy prasować wszystko na lewej
stronie!
Ewentualnie widzę dla siebie niszę. Naprawdę. Nisze z
bluzkami z dywanem. To będzie hit!
Takie bluzki z dywanem na stałe mogą być naprawdę chodliwym
towarem. Już widzę hasło reklamowe „Dywan! Dla każdej kobiety, która chce
poczuć zapach testosteronu” ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz