Zbliża się dzień ojca, tatusia, tatunia:)
Mała więc obdarowuje go jak może:)
Był już żółty, własnoręcznie wykonany samochód. Były buziaki i piosenki. Był nawet prezent przedwczesny, taki co tatuś sobie wymarzył.
Ostatnio też Mała podczas podróży autobusem postanowiła namalować jego portret.
Zaczęło się niewinnie. Babcia z nami podróżująca postanowiła zająć Małą rysowaniem. W jej osobistym kalendarzu, moim osobistym długopisem. Najpierw Mała rysowała sama. Były cyferki i literki, w tym literka sim. Taka literka, jakiej w życiu na pewno na oczy nie widzieliście;). A później wciągnęła w rysowanie babcię.
Mała: Babciu nalysuj mi domek.
Babcia narysowała piękny domek z dachówką w tle.
Mała: I pieska do tego.
Babcia: Oj pieska nie potrafię.
Mała więc narysowała sama.
Mała: A telaz motol.
Babcia: Motoru nie potrafię ale rower Ci narysuje.
Babcia narysowała rower.
Mała: Nalysuję na nim mamę. Ma głowę, włosy, i usta. Baciu nalysuj mamie sminkę, bo ja nie potlafię.
Niestety koloru nie miałyśmy, więc była mama bez szminki.
Mała: To telaz nalysujmy tatę.
Babcia zaczęła rysować głowę.
Mała: Nie. Mój tata nie ma takiej Małej głowy. Mój tata ma duzą głowę. O nalysuje mu włosy i bzusek. I....i...i...nalysuje mu psipsiola!
Przecież portret to portret. Nie można pominąć żadnego szczegółu. A, że to portret dla taty to nie może być tak, że czegoś mu zabraknie. Psipsior musi być. Inaczej nie ma taty;)
Za tą nomenklaturę podziękować powinnam koleżance pewnej, ba nawet wiem której;)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz