Kiedy matka nabiera pewności

Zazwyczaj jestem nie pewna.
Nigdy nie wiem do końca czy robię co trzeba i jak trzeba.
Nigdy nie wiem do końca czy rozumiem, tak jak powinnam rozumieć intencje, słowa, czyny a nawet cienie uśmiechów.
Nigdy nie wiem do końca, po prostu.
Moja pewność jest niepewna a niepewność pewna.
Taka fantasmagoria.
Ale dziś, dziś jeden raz nabrałam pewności. Nabrałam pewności na tyle, że starczy mi jej na długo. Dziś to ja poczułam się jak dziecko.



Stoimy z Mała i oczekujemy na babcie. Oczekujemy spokojnie, bo wemy już że babcia się spóźni. Mała, jak zwykle noszona energią zagląda w każdy nowy kąt i popatruje kazde nowe źdźbło trawy. Istna erupcja energetycznego wulkanu. W końcu podchodzi do mnie.

Mała: Mamo psytul.
Wyciągam więc do niej ręce i tulę.
Mała: Ale wysoko. Weź na lęce.
Ja podnosząc ją: Misiu ale nie długo, bo mnie kręgosłup boli, a Ty już jesteś taka duża.
Mała: Ja? Ja jestem duza?
Ja: Tak Niuniu, Ty jesteś duża. Tak szybko mi urosłaś.
I wtedy staje się coś pięknego. Małą przytula swój policze do mnie, głaszcze mnie po plecach i uspokajającym głosem mówi: Nie maltw się mamo. Kocham Cię. Zobacys wsystko się ułozy.

I wiem, że się ułoży.
I wiem, że będzie dobrze.
I wiem, że wulkan z niej niezły i psotnik ale wiem też, że mądra z niej dziewczynka.
I w tych paru słowa zamyka się mój cały świat.
I wiem też,że na tę jedną chwilę staję się dzieckiem mojego dziecka.
I wiem już wtedy, po prostu wiem.
I nabieram pewności.

Pamiętaj matko, wszystko się ułoży!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz