Nie zawsze muszą to być moje ubrania. Raczej to bardzo rzadko moje ubrania. Uwielbia za to wyciągać wszystko ze swojej szafy i się przebierać, kombinować zestawiać. Czasem jej wyjdzie, czasem nie wyjdzie ale doskonale wie czego chce a czego nie. Kiedy nie podoba jej się to, w co mam zamiar ją ubrać nie założy. Tupnie noga i nie założy. Będzie czekać, aż zmienię coś w tym stroju. Ewentualnie podda się negocjacjom i ugra coś swojego.
Jedyny wyjątek stanowią moje buty. O tu lubi przymierzać i zmieniać. Czarne, białe, miętowe. Zawsze dobrane do kreacji, jaką ma na sobie. I nie ma to znaczenia, czy to szpilki czy sandały, czy kapcie. Dziś padło na kapcie.
Ja: Niuniu możesz zdjąć moje kapcie.
Mała: Ale dlacego?
Ja: Niuniu, bo Cię proszę. To są moje kapcie i nie powinnaś ich nosić. Masz swoje.
Mała: Oj mamo ale ja chce je ponosić.
Ja: Niuniu prosze Cię.
Mała: Ale one są bzydkie jak je nosis.
Ja: Jak to? A jak Ty je nosisz nie są brzydkie?
Mała: No nie. Moje stopy nadają im cudowności i slachetności!
Tak więc no. To się nazywa wysoka samoocena, nie przydatność stóp matki do jej własnych kapci i potocznie "zatkało kakao". Taka jestem nie szlachetna i do tego moje kapcie ze mną tracą urok. Boże, jaki ja im okrutny los zgotowałam.
Litości nie masz matko dla własnych kapci, za grosz! :)
OdpowiedzUsuńEj, to powinno być - nie takie zwykłe nogi, szlacheckie, cudowne ;)
OdpowiedzUsuńWlasnie nic a nic;)
OdpowiedzUsuńTylko nie moje:p
OdpowiedzUsuńwstydź się!
OdpowiedzUsuńwstydzę i pójdę do kąta za karę;)
OdpowiedzUsuńmam nadzieję, że po nic innego jak klęczeć na grochu?
OdpowiedzUsuńbędę klęczeć do rana:)
OdpowiedzUsuń