Wyobrażenia kontra rzeczywistość

Wyobraźnia to ogromna potęga. Ogromna.

W wyobraźni można wszystko. Można wszędzie. Można w każdy możliwy sposób to wszystko i to wszędzie. W wyobraźni jestem raz wróżką, raz niesamowtą sportsmenką a innym razem mam nogi do sufitu i miejsca na tułów już brakuje. Taka fanaberia. W wyobraźni mogę mieć zieloną skórę, krogulcze paznokcie a z nieba spadać mogą szmaragdy. Bo właściwie czmu by nie?

Wyobraźnia może wiele, a my razem z nią, jesli nie jest na tyle surrealistyczna, że da sie wcielić w życie. Czasem nawet się nie da ale nam się wydaje, że da no i tak próbujemy. Próbujemy tak jak i ja ostatnio.

Wieczór, jak wiecór. Chwila dla siebie. Staję w drzwiach sypialni i nie wiedzieć czemu widzę Tatry. Górski strumyk gdzieś szumi, las dookoła mnie i piękne widoki. A jakie czyste powietrze. I ja w środku tego lasu. I ja, ale nie we własnej osobie, ja kozica górska.

Zgrabna, szczupła. Może tak mnie na manowce to moje stepowanie wiedzie, bo jak by policzyć ilość kroków już dawno jakiś Mount Everest bym zdobyła. Także wyobraźnia ma podpowiada widok nizeimski. Ja i zgrabna nóżka. Ja górska kozica, cała we włosiu ale zgarbna,o tak. A co robi górska kozica? Hasa!

No to trzeba hasać.
Zadzieram racicę zgrabną i podnoszę tułów do góry. Taka nowa technika hasania.Taka nie skoordynowana ale jakoś  poszło. Dzieje się coś na kształt hasania. Ja z uśmiechem i lekkością bytu we włosiu. I nagle...
....
Trach, Cię w mordeczke.
Łóżko, czytaj Tatry nie wytrzymały. Lawina poszła, skały zabrała, lóżko się zarwało.
No jak to tak, Tatry rady nie dają? Jak tak można hasanie brutalnie przerwać?

Pech chciał, że Małż trach usłyszał. Nie mogłam zwalić na wyładowania atmosferyczne, ani na złamanie kosci udowej czy inne tam, bo to nie taki trach był. Oj się Małż wkurzył zupełnie nie doceniając kozicy górskiej i jej racic. Teraz racicami muszę go oplątać, żeby się nie dąsał.

Na łóżku kładę się najbardziej po zewnętrznej. Na rancie, żeby mieć pewność, że noc bez zgruchotanch kości przeżyję.

Taka ze mnie kozica jak kozia dupa trąbka.
Hasania nie będzie, do odwołania.
Racice muszą poczekać.
Wyobrażenia kontra rzeczywistość, 0:1.
Ale ja jeszcze pohasam, jakem kozica góska z racicą zgrabną choć owłosioną;)

10 komentarzy:

  1. Przepraszam, ale uśmiałam się setnie ;) Ale marzenia trzeba mieć, i pielęgnować, do skutku. Racice udobruchały? ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Są w trakcie, ze sie tak wyrażę;)Ja bez wyobrazni i marzen jestem jak kwiat bez wody, także po mnie sie mozna wszystkiego spodziewać;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ahahahaha <3 Cudna jesteś :) Boska!!
    Udobruchaj małża, coby ci porządne tatry sprawił.
    Takie co wytrzymają wszystko, łącznie z udobruchaniem :))

    OdpowiedzUsuń
  4. oooooooooooooooo, to jest dobra myśl:D
    Trza dobruchac do oporu;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Musisz mu ładnie wytłumaczyć, że skoro tatry nie przeżyły jednego spotkania z seksowną górską kozicą, to co by było, gdyby i kozioł chciał razem z nią ... pohasać? :P Jak nic tragedia murowana :D

    OdpowiedzUsuń
  6. O tak, to jest właściwy punkt widzenia:D
    Dzięki Ci kobieto:D

    OdpowiedzUsuń
  7. Padłam ze śmiechu, choć upadku współczuję. Owocnych kolejnych prób hasania życzę:)

    OdpowiedzUsuń
  8. na razie gruntu do hasania brak:)
    Tatry trzeba odbudować:D

    OdpowiedzUsuń
  9. Gdyby kozica tak nie hasała, to małżeńskiego łoża by nie zarwała ! :D

    OdpowiedzUsuń
  10. i byłoby tak nudno;)?
    a gdzie miejsce na....adrenalinę;p?

    OdpowiedzUsuń