Zapomniał wół, jak cielęciem był

Patrze na Małą i podziwiam jej wyobraźnię. Jej eksperymenty czasem mnie zadziwiają. Wkładanie rzeczy różnych w miejsca różne jest czasem naprawdę zaskakujące. Myślę sobie zawsze wtedy "Olaboga". Niestety jestem stworem dorosłym już, a stwory dorosłe właśnie to myślą kiedy widzą kolejną dziecięcą ekwilibrystykę. Tyle, że zapomniał wół, jak cielęciem był.



Sama nie byłam gorsza o różne dziwne rzeczy wyprawiałam. Nie pamiętam ile lat miałam, część znam z opowiadań, część moja pamięć świetnie zachowała, a że wakacje pełną parą to można o zabawach podyskutować, nie;)?
A matka bawiła się tak....

1. Szpital
Nie znam dziewczynki, która nie bawiłaby się w szpital czy szkołę. To są tak dziewczęce zabawy, że i ja musiałam spróbować. Najbardziej lubiłam robić zastrzyki. Ale wciskanie powietrza w plastikowe lalczyne tyłki mi nie wystarczało. Ja musiałam wcisnąć wodę, a żeby łatwiej było to bardziej miękką lalczaną dupkę wybrałam. Lalka zniosła zastrzyk. Lek się przyjął. Ja byłam zadowolona. Jakież jednak było moje zdziwienie, kiedy zauważyłam że lek strawił lalkę i biednej wygniła dziura w tyłku.

2. Jak się robi piwo?
Pamiętam, że to był pomyśl mój i moich sióstr. Wiedziałyśmy, że piwo jest chmielowe. Na wsi, gdzie spędzałyśmy wakacje było duuuużo chmielu. No to co? Chciałyśmy produkcję założyć. Bo przecież to dochodowy biznes. Znalazłyśmy jakąś butelkę, nazbierałyśmy chmielu, znalazłyśmy dwa wielkie kamienie i rozpoczęłyśmy produkcje. Produkcja była hand made, bez barwników, konserwantów i innych chemicznych świństw. Brało się chmiel między kamienie i wyciskało sok. Dużo nie naprodukowałyśmy ale coś wyszło. Niestety nie było odważnych do kosztowania. Takie talenty się marnowały.

3. Siła przykładu
Dzieci uczą się na podstawie obserwacji. I ja się tak uczyłam np. sportu. A że mój tatuś fan sportu to różne sporty oglądałam. Najbardziej kochałam łyżwiarstwo. Patrzyłam i myślałam sobie, że to takie proste i wystarczy ruszać nogami odpowiednio. No to ruszałam. Na sucho i przygotowywałam grunt pod jazdę na lodzie. Jakie było moje zdziwienie kiedy z pewnością siebie weszłam po raz pierwszy na lód i....zaczęłam i skończyłam jeżdżenie na jeździe dupnej. Niestety żadna ze mnie była łyżwiarka.

4. Wycinanka
W dzieciństwie najbardziej uwielbiałam książki na podstawie disnejowskich bajek. Te księżniczki zawsze były piękne i miały smukłe palce. Książęta zawsze z muskulaturą i szczupłymi łydkami. Czyste piękno. A ponieważ zawsze chciałam się nimi bawić to raz jeden szarpnęłam się na wycinanie z książki. Wycinałam tak dokładnie jak się dało i tak cicho jak się dało, żeby nikt mnie nie zdemaskował. Wycięłam kopciuszka i bohaterów księgi dżungli. Bawiłam się jak prawdziwymi lalkami ale niestety...okazało się, że wkładając wycięte postaci na miejsce one...się nie wchłaniają! Nie chciały wejść we własne dziury. Skandal!

5.Fryzjerka-makijażystka
Podejrzewam, że nie ja jedna to w życiu zrobiłam. Podejrzewam, że nie jedna barbie nosi to piętno do dziś. Choć to piękna i idealna w wymiarach lalka mi było mało. Chciałam, żeby miała bardziej lśniące włosy,bardziej różowe policzki i czasem krótka fryzurę. Na lśniące włosy zastosowałam brokat w żelu. Na sam czubeczek. Świeciło się, jak psu jajca, a lalka do dziś sklejone włosy ma. Róż na policzkach jest granatowy, bo długopis tylko taki był pod ręką. Niestety nie jest też idealnie rozprowadzony, ale barbie dzielnie to znosi. Włosy podcięte też są ale niestety odrosnąć do dziś im się nie bardzo chce. Tak byłam fryzjerka - makijażystka.

6. Degustator
Aż dziw, że dziś nie jestem jakimś krytykiem kulinarnym po tym, ile w życiu udało mi się spróbować piany z piwa. Cóż to była za ekscytacja kiedy można było zamoczyć paluch w pianie i móc spróbować. Oczywiście, jak nikt nie widział. Taka adrenalina, taka niedozwolona przyjemność, taka ciemna moc. No to było dopiero. Wyścig z czasem, z rodzicami i siostrami. No czysta adrenalina.

7. Uciekinierka
O a tą zabawę pamiętam, aż za dobrze. Zabawa była jednorazowa a czas jej trwania, jeden dzień w zerówce. Tego dnia, jak co dzień przyszłam do zerówki i w szatni spotkałam moją koleżankę. Weszłyśmy do sali i do zabawy wzięłyśmy "cienie do powiek", opakowanie po pudrze i plastikowe szminki. Wzięłyśmy to pod pachę, poczekałyśmy na nieuwagę dorosłych i wyszłyśmy. Tak oto zaczęły się me pierwsze wagary w życiu. Wyszłyśmy na "górę", czyli do szkoły (zerówka znajdowała się w piwnicach szkoły podstawowej). Stanęłyśmy przy pierwszym lepszym grzejniku, "umalowałyśmy się" i uśmiechałyśmy do chłopaków. Niestety żaden nie chciał zwrócić na nas uwagi i zostałyśmy też znalezione przez nauczycielki. Resztę wyparłam z pamięci;)

Takie zabawy matka pamięta;) Teraz nic mnie już dziwić nie powinno;)

A wy macie jakieś "szalone" dziecięce wspomnienia;)?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz