Tytuł może być mylący, bo tak naprawdę pędzel stał się tylko przyczynkiem do napisania tego posta a chwilę wcześniej przyczynkiem do sytuacji pewnej.
Niby pędzel, jako zwykła rzecz nie znaczy nic ale pędzel w połączeniu z czasem po świątecznym....zmienia to postać rzeczy.
Zastanawialiście się w ciągu tych dwóch mijających dni, jak te święta na was wpłynęły?
Ja naładowałam się pozytywnymi emocjami, energią i spędziłam czas z ukochanymi osobami. Przy stole pełnym śmiechu i dobrego jedzenia. Przy ukochanych pierogach wyrobu mojej mamy, dla których zrobiłabym dosłownie wszystko. A Mała?
Chwila w łazience wspólnie spędzona. Na wannie leży pędzel ubrudzony do granic możliwości. Na maksa. Nagle Mała podchodzi do niego, bierze go w rękę i odwraca się do mnie z wielkim uśmiechem na ustach.
Mała: Mamo, mój Bóg każe mi umyć ten pędzel!
Ja szczęka w dół. Mała pełna satysfakcji. Święta się skończyły a mi się dziecko uduchowione robi;)
Ciekawe co będzie po nowym roku;)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ha, tylko co to za Bóg? Bóg pędzlowania?
OdpowiedzUsuńopedzlowania sernika ;)
OdpowiedzUsuńHahaha! Nie mogę!
OdpowiedzUsuńszkoda, że jednak pędzel dalej brudny;)
OdpowiedzUsuńBardzo mądry ten Bóg. Moze w przyszłym roku podpiwe sprzatniecie całego mieszkania i mama będzie miała mniej pracy ;)? Pozdrawiam ciepło
OdpowiedzUsuńOooooo, to by bylo piękne.
OdpowiedzUsuńBogu jesli czytasz teraz, zrób co trzeba;)