28 sierpnia 2015

Mój mąż chodzi z obcymi do łóżka!






Spójrz na swojego partnera. Teraz mrugnij oczami i spójrz raz jeszcze. I co widzisz? Zapewne nic. Nie zmieni się nic przez jedno mrugnięcie powiek. Spojrzą na Ciebie te same oczy. Zobaczysz te same włosy, które lubią być wieczorami w nieładzie. Te same usta uśmiechną się do Ciebie albo zagają rozmowę. Nie zmieni się nic. Nie schudnie, nie przytyje, nie wyłysieje. Nic a nic nie ujdzie twojej uwadze przez jedno mrugnięcie powiekami. Przynajmniej nic co na zewnątrz. A co z tym, co w środku?


Tutaj jest o wiele ciężej, w czasie jednego mrugnięcia może mienić się naprawdę wiele. Od euforii po stan głębokiego zaniepokojenia i lęku. Bo cóż ona może chcieć, że tak się na mnie patrzy? Ano może. Może chcieć poznać prawdę. I będzie wzrokiem świdrować, i wpatrywać się będzie po to, żeby przeniknąć przez to, co się nie zmieni. Aż w końcu dostrzeże mały błysk, później zaobserwuje zachowanie i połączy fakty. I odkryje przerażającą prawdę. Przerażającą.


Mój mąż chodzi do łóżka z obcymi!


Nie często, raczej rzadziej, żeby zmylić mnie i moją czujność. Czasem jest jedna obca czasem kilka, a każda inna. Każda na swój sposób widoczna i każda smakuje inaczej. Różnorodność, przygoda, rozkosze pełne. Zero zahamowań, zero „nie, nie mogę, nie teraz, boli mnie głowa”. Zero. Wszystko dozwolone, wykonane, zapomniane i wybaczone. I tylko te konsekwencje. Te konsekwencje, które widać gołym okiem zawsze, kiedy pójdzie z nimi do łóżka. 


Wczoraj zrobił to przy mnie. Myślał może, że śpię. Może, że nie zauważę. Wziął ich trzy. Trzy na raz. Do naszego łóżka. I nie smakował każdej po kolei, smakował wszystkie na raz. I tak oto kabanosy, zagryzał ogórkiem kiszonym i zapijał piwem. A łóżko dla nas wszystkich nie było za małe. I tak oto wiem, że mąż mój bierze obce do łóżka. Dobrze, że kruche rzadko. Raczej kabanosy, banany, imbir marynowany czy kiełbasę. A później te konsekwencje. I ta prawda prosto w oczy, i krzyk z łazienki „Kochanie, chyba waga nam się zepsuła”.