Od rana chodzi dziś za mną sushi. Choć może trafniej by było określić, że roluje się za mną. Gdzie się nie obejrzę tam maki. Futo maki, sato maki i inne maki. Ochota taka, że fiu fiu.
I tak chodzę z ochotą cały dzień. I zagłuszam ją sprzątaniem. Aż w końcu myśl diabelska świta mi w głowie.
Ja: Kochanie wiesz, że niedługo 8 marca.
Małż: Yhym. I?
Ja: Dzień kobiet.
Małż: I?
Ja: Zaprosiłbyś mnie na sushi w domu ( a w myślach, on i ja, świece i maki...pycha maki!)
Małż: Zapraszam Cię na sushi.
Ja: No ale skombinuj sushi.
Małż: Nie. Chciałaś żebym cię zaprosił to cię zaprosiłem. I już.
I cholera wzięła maki i romantyzm.
cóż,następnym razem się tak łatwo nie wyłga ;)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz