Kiedy Małą i Małż w domu chorują ja choruje w drodze do pracy i w pracy i wracając do domu. Bajka i poezja. Jak już do domu dotrę mam ochotę paść i nie powstać do 5 rano dnia następnego, ale nie ma że boli. Nie ma oj nie ma.
Wracam przedwczoraj do domku. Łoże w salonie rozłożone, kołdra położona, Mała lata jak szalona, Małż w kuchni się krząta. Buziak Mały, buziak duży. Lot na kanapę. Leżę i oddycham. Ach słodka sekunda spokoju. Chwilę później Mała wdrapuje się co by się przytulać i całować. A chwilę później dołącza do Nas Małż.
Leżymy i kwitniemy na wiosnę i jakieś takie rozmowy nawiązujemy.
Ja: Niuniu co dziś robiłaś?
Mała: Bawiłam się z tatą.
Ja: A w co?
Mała: Lisowaliśmy kułećka, klopećki, skakaliśmy.
Ja: Aha.
Chwila ciszy. Kwitniemy dalej. Kwitnięcie przerywa Mała swą delikatnością.
Mała: Mamo, puściłam bąka.
No to zakwitłam.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
I znowu od samego rana kulam! Ty uważaj, żeby ona tak nie zaczęła publicznie informować ;))
OdpowiedzUsuńno publicznie to bedzie zabawnie:) na razie publicznie lubi powiedziec,ze zrobila kupe;p
UsuńJak zwykle - artystka ;) :D:D
OdpowiedzUsuńartystka natchniona;)
Usuń